Dan Davis jest genialnym konstruktorem i właśnie zaprojektował dzieło swojego życia – cudownego robota. Wynalazca pada jednak ofiarą interesów. Zostaje oszukany przez swojego wspólnika i dwulicową narzeczoną. W konsekwencji traci projekt oraz firmę, a ponadto wskutek tych niefortunnych wydarzeń trafia do komory kriogenicznej na 30 lat. Po pobudce w zmienionym upływem czasu świecie zdaje sobie sprawę, że obecna technologia może mu pomóc w odkręceniu tego wszystkiego i odegraniu się na oszustach. Zdeterminowany Dan nie zamierza tracić ani chwili.
Styl Heinleina nie ciąży, autor ma dość lekkie pióro sprzyjające opowieści, a poczucie humoru i lekki ton, którymi nacechowano całą powieść ułatwia przewracanie kolejnych kartek i niweluje u czytelnika znużenie. I choć „Drzwi do lata” są klasyfikowane jako sci-fi to fantastyki naukowej jest tu zaledwie szczypta, a co za tym idzie to brak fachowego słownictwa, które mogłoby komplikować czytelnikowi odbiór. Zatarcie granicy między gatunkami może zachęcić osoby niezbyt lubiące fantastykę naukową po sięgnięcie po „Drzwi do lata” bowiem w książce funkcjonują także elementy obyczajowe, detektywistyczne i humorystyczne.
„Drzwi do lata” to książka, która równie dobrze mogłaby zostać napisana stosunkowo niedawno. Po oferowanej historii i sposobie jej opowiadania niespecjalnie czuć, że trzymamy w ręku książkę z 1957 roku. Ponadto ta powieść Heinleina ma wszystko, co dobra powieść, niezależnie od gatunku, mieć powinna: dobrą fabułę (choć niezbyt skomplikowaną), wartkie dialogi i silnie umotywowanego bohatera, którego większość czytelników raczej polubi. Dan nie dość, że jest na swój specyficzny sposób sympatyczny, to jeszcze dąży do tego, aby sprawiedliwości stało się zadość, w czym wielu czytelników pewnie zechce mu pokibicować.
Prawdą jest, że niewiele w powieści Heinleina zwrotów akcji albo momentów silnie trzymających w napięciu, ale zdaje się, że te elementy raczej nie były nadrzędne dla autorów ubiegłego wieku. Również dla Heinleina i „Drzwi do lata”, bo to historia, która najzwyczajniej nie stawia na te elementy. Książka jednak nieźle sobie radzi bez nich, ponieważ determinacja Dana dość skutecznie popycha akcję naprzód, a oczekiwanie na finał skutecznie skupia uwagę czytelnika.
Pewne wydarzenia w powieści Heinleina mogą przez niektórych czytelników zostać uznane za naiwne. Nim jednak pokusimy się o wytykanie książce jakichś niespójności, to pamiętajmy o jej lekkim, rozrywkowym i komediowym charakterze, upewniając się, czy aby przypadkiem nie traktujemy „Drzwi do lata” zbyt serio.
Ciekawostką jest, że kiedy Dan wychodzi z zamrażarki jest rok 2000. I choć Heinlein nie poświęca zbyt wiele czasu na wprowadzenie czytelnika w nowe realia – i dobrze, bo mogłoby to spowolnić rozwój fabuły – to chyba warto poświęcić nieco uwagi na to, jak autor wyobrażał sobie początek nowego tysiąclecia. Roztaczanie przed czytelnikami wizji przyszłości w fantastyce naukowej jest trochę jak wróżenie z fusów. Zdarza się jednak, że wizje te w mniejszym lub większym stopniu są trafione i mają jakieś przełożenie na rzeczywistość. I nie inaczej jest z książką Heinleina.
„Drzwi do lata” (1957) mają też post apokaliptyczny, ledwie zauważalny pierwiastek. Między wierszami przeczytamy w książce o wojnie jądrowej. Mając na uwadze rok wydania powieści nietrudno się domyślić, że mogła to być formalizacja obaw autora, które wynikały z faktu, że USA i Związek Radziecki celowały do siebie z rakiet nuklearnych. Piętna Zimnej Wojny możemy się doszukać także w książkach innych autorów „tamtego okresu”: „451° Stopniach Fahrenheita” (1953) Bradbury’ego, „Końcu Dzieciństwa” (1953) Clarka, „Inwazji porywaczy ciał” (1955) Finneya czy „Człowieku, który spadł na Ziemię” (1963) Tevisa.
Inną ciekawostką jest geneza tytułu. Heinlein, podobnie jak Dan, również był kociarzem i mieszkał w domu z siedmioma parami drzwi. Pewnego zimowego dnia kot Pixie należący do Heinleinów zapragnął wyjść na dwór, ale gdy ujrzał śnieg za progiem zniechęcony ruszył do innych drzwi. Scena powtarzała się, aż żona Heinleina rzekła „Chyba szuka drzwi do lata”. To pierwszy znany mi przypadek, kiedy kot miałby swój udział w wymyśleniu tytułu dla książki.
„Drzwi do lata” to druga powieść Heinleina, która ukazała się pod szyldem „Wehikuł Czasu”. Pierwszą był tytuł „Hiob. Komedia Sprawiedliwości”, która choć z fantastyką naukową nie ma zbyt wiele wspólnego, to godna jest polecenia. Jeśli miałbym ułożyć ranking serii „Wehikuł Czasu” to „Drzwi do lata” znalazłby się w nim dość wysoko.
„Drzwi do lata” w 1956 roku szły w odcinkach w czasopiśmie The Magazine of Fantasy & Science Fiction, materiałem ilustracyjnym opatrzył je Frank Kelly Freas. Heinlein czterokrotnie był laureatem nagrody Hugo i również czterokrotnie nominowano go do Nebuli. Do jego literackiego dorobku zalicza się około 40 opowiadań i ponad 30 powieści, które mogły się sprzedać nawet w łącznej liczbie 50 milionów egzemplarzy. Od nazwiska Heinleina nazwano asteroidę oraz w 2003 roku ustanowiono nagrodę za wybitne dzieła fantastyczno-naukowe i techniczne, poświęcone eksploracji przestrzeni kosmicznej. Laureatami nagrody byli między innymi Arthur C. Clarke (jako jeden z pierwszych), Larry Niven czy Joe Haldeman.
Robert Anson Heinlein (1907-1988) piszący również pod pseudonimami Anson MacDonald oraz Lyle Monroe należy do klasyków amerykańskiej fantastyki naukowej. Jego wkład w rozwój gatunku z pewnością jest bezcenny i wielka szkoda, że tak mało się obecnie Heinleina wydaje w Polsce, bo jego książki z pewnością warte są uwagi polskiego czytelnika.
Źródła:
1. Heinlein
R.A. Drzwi do lata. Poznań, 2019.
2. Patterson
W.H. Wstęp w: Drzwi do lata. Poznań,
2019.
3. https://www.goodreads.com/author/show/205.Robert_A_Heinlein
4. https://www.fantasticfiction.com/h/robert-heinlein/
5. https://en.wikipedia.org/wiki/Robert_A._Heinlein
Prześlij komentarz
0 Komentarze