Ziemią
rządzą wielkie mocarstwa, a cały świat wstrzymał oddech, ponieważ niebawem
człowiek zostanie wysłany na Marsa, co będzie niebywałym osiągnięciem
ludzkości. Wyprawa nigdy jednak nie dochodzi do skutku, ponieważ na Ziemię
przybywają obcy. Kilkanaście gargantuicznych okrętów zawisa nad najważniejszymi
miastami świata i rozpoczyna się proces „ulepszania ludzkości”. Zwierzchnicy,
bo tak nazywają ich Ziemianie, inicjują na Ziemi przemiany, które sprawiają, że
wszystko idzie ku lepszemu. Nastaje złoty wiek: znika przestępczość, choroby,
ubóstwo, obcy jednoczą kraje i zaprowadzają powszechny pokój. Znaczna część
ludzkości jest wielce zadowolona z tego stanu rzeczy, choć niektórzy
intelektualiści dopatrują się w Zwierzchnikach ukrytych motywów, mimo, że ci
jasno i wyraźne deklarują swoje pokojowe nastawienie. Ale czy na pewno
Zwierzchnicy przybywają w pokoju? Wszak skrupulatnie ukrywają swój wygląd i
zamiary wobec ludzi.
Powieść
dzieli się na trzy etapy. W pierwszym opisano przybycie Zwierzchników na Ziemię
i zaprowadzanie nowych porządków. Rikki Stormgren jest sekretarzem generalnym
Organizacji Narodów Zjednoczonych i jedynym człowiekiem na Ziemi, który ma
przywilej kontaktować się ze Zwierzchnikami. Do tego zadania wyznaczył go sam
przywódca Zwierzchników – Karellen. Podczas tych spotkań czytelnik ma okazję poznać
punkt widzenia obcych na Ziemian, ale nie dowie się prawie niczego o samych
Zwierzchnikach, co rodzi pytania dotyczące ich roli. Kim są, po co przybyli,
czy aby na pewno pragną ludzkiego szczęścia? W części drugiej poznajemy kilku
nowych bohaterów, którzy wiodą życie już po zmianach wprowadzonych przez
Zwierzchników, w tak zwanym Złotym Wieku. Tutaj mamy okazję przeczytać o
różnych punktach widzenia na zmiany, które w ludzkości zaszły. Część trzecia natomiast jest silnie
fabularnie związana z częścią drugą, w której akcja naturalnie zmierza do
zaskakującego końca, gdy wszystkie karty zostają odkryte.
Clarke
naturalnie prezentuje wyższość jednej cywilizacji nad drugą, ale dokonuje tego
w subtelny sposób. Zwierzchnicy traktują ludzi z szacunkiem, co może świadczyć
o ich dojrzałości i dowodzić dobrych intencji. Pojmują ludzi jak podopiecznych,
którym należy wskazać odpowiednią drogę i ich opuścić, gdy staną się samodzielni.
Stąd, jak sądzę, tytuł „Koniec Dzieciństwa”.
Zwierzchnicy
wydają się być pełni sprzeczności. Szanują Ziemian, ale jednocześnie
wprowadzają swoje reformy, układając im życie po swojemu. Wdrożenie nowego
planu dla ludzi ma naturalnie pozytywne skutki, ale czy Zwierzchnicy nie
zabijają u mieszkańców Ziemi ich ludzkiej natury? Rozwiązywanie wszystkich
problemów świata za ludzi i gwarantowanie im wygodnego życia, ot tak po prostu,
brzmi trochę jak zamykanie całej ludzkości w złotej klatce i przestrzeganie
przed popełnianiem błędów. Czy popełnianie błędów i niedoskonałość nie są
częścią bycia człowiekiem?
Zwierzchnicy
kładą także kres wszystkim religiom świata. Zdaje się to być jednym z etapów
zaprowadzania globalnego pokoju. Bowiem od początków cywilizacji wojny na tle
religijnym przez wieki pochłaniały miliony istnień, tylko dlatego, że jedni
wierzą w inną opowieść, niż ci drudzy. Zwierzchnicy musieli zdawać sobie sprawę
z destrukcyjnego wpływu religii na cywilizację. Osobistych poglądów autora na
ten temat niestety nie znam.
Co za tym
wszystkim idzie to pytanie o moralność takiej ingerencji. Czy serwowanie
ludziom szoku kulturowego i wywracanie ich życia do góry nogami, nawet w dobrej
wierze, jest w porządku? Zamknięcie w złotej klatce równa się niezwykle
wygodnemu życiu, co implikuje w całym gatunku skrajne rozleniwienie. Skoro
życie jest tak wygodne to po co człowiek miałby odkrywać cokolwiek, tworzyć
sztukę, dzieła kultury, badać nowe technologie lub rozwijać już te istniejące? Czy
zabijanie w ludziach chęci odkrywania świata lub ekspresji artystycznej kosztem
ucywilizowania i absolutnego zjednoczenia świata jest dobre? Z pewnością
gwarantuje to przetrwanie cywilizacji, ale w jakiej formie? Czy zatem
ingerencja Zwierzchników jest moralna? Czy nosi znamiona niewolnictwa, tym
bardziej, że Zwierzchnicy twierdzą, że gwiazdy nie są dla człowieka? Czy
dokonywanie progresji gatunku ludzkiego nie jest „okradaniem” ludzi z
doświadczeń, które mogliby nabyć naturalnie, na drodze samorozwoju? Rola i
działania Zwierzchników mają wiele
wątków i ich poruszenie gwarantuje szerokie pole do dyskusji. Pole to z
pewnością rozszerzy się u każdego czytelnika w trakcie lektury części trzeciej,
w której dzieje się wiele niepokojących rzeczy.
W mojej
opinii „Koniec dzieciństwa” to świetna antyutopia, która porusza również
kwestie silnie związane z socjologiczną fantastyką naukową. Osobiście obstawiam
przy stanowisku, że ludzkość poniosła straszliwą cenę za pokój i dobrobyt,
zostając odartą z tożsamości i kultury, zlepiona w jedną bezkształtną, szarą i
nudną masę.
Powieść
Clarka została wydana w 1953 roku, mniej niż dekadę po zakończeniu II wojny
światowej i w trakcie trwania Zimnej Wojny. II wojna światowa z pewnością była
jednym z największych szoków ludzkości, więc motywacje Clarka, aby stworzyć
opowieść, w której ludzkość żyje w całkowitym pokoju mogły być silne.
Czytelnicy również mogli odczuwać potrzebę skonfrontowania się z dziełem, w
którym ludzkość, porzuciwszy przy pomocy Zwierzchników wszelkie konflikty,
zmierza ku świetlanej przyszłości. Z drugiej strony trwała Zimna Wojna, której
następstwem mógł być kolejny konflikt na światową skalę, tym razem atomowy, co
z pewnością nie napawało optymizmem. Stąd, jak sądzę, Zwierzchnicy, potężni
strażnicy ludzkości i ich dążenia do rozwiązania państw narodowych i utworzenia
„Państwa Ziemia”, co stanowiło gwarancję pokoju. Na tym poziomie „Koniec
Dzieciństwa” ma bardzo optymistyczne przesłanie, ale im dalej w las, tym
powieść staje się coraz bardziej niepokojąca, aż w końcu dochodzi do smutnego
finału.
Powieść
została przyjęta bardzo dobrze zarówno przez czytelników jak i krytyków. Ci
drudzy w sposób barwny opowiadali o niej na łamach czasopism, porównując Clarka
do na przykład H.G. Wellsa i chwaląc autora „Końca Dzieciństwa” za używanie
fantastyki naukowej jako nośnika idei filozoficznych. Za całą
swoją twórczość Clarke był wielokrotnie nagradzany nagrodami Nebula i Hugo.
Szczególne miejsce w dorobku pisarza zajmuje powieść „Spotkanie z Ramą” (1973),
która rozbiła bank wszystkich najważniejszych nagród przyznawanych za
szczególnie udaną fantastykę. Od 1987 roku funkcjonuje nagroda imienia Arthura
C. Clarka za najlepszą powieść fantastyczno-naukową i jako pierwsza zdobyła ją
Margaret Atwood (1939-) za „Opowieść Podręcznej” (1987). Na liście laureatów
nagrody Clarka widnieją takie nazwiska jak Richard Morgan, Bruce Sterling, Pat
Cadigan, Christopher Priest, Chris Beckett za powieść „Ciemny Eden”, i Ann
Leckie za powieść „Zabójcza Sprawiedliwość”, O tych dwóch ostatnich pisałem już
na blogu.
Wiele lat
minęło, a „Koniec Dzieciństwa” (1953) się nie zestarzał. To książka aktualna,
zarówno w swojej formie oraz przesłaniu, które Arthur C. Clarke (1917-2008)
skierował do czytelnika ponad 65 lat temu. Nawet po tak długim czasie „Koniec
Dzieciństwa” czyta się bez cienia żenady.
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Domowi Wydawniczemu Rebis.
Źródła:
1.
Clarke A.C.. Koniec Dzieciństwa. Poznań,
2018.
4. https://en.wikipedia.org/wiki/Childhood%27s_End
Prześlij komentarz
2 Komentarze
Zupełnie nie kojarzę autora.
OdpowiedzUsuńZachęcam do sięgnięcia :)
Usuń