Trudno opowiedzieć w sposób zrozumiały, o czym jest „Zabójcza Sprawiedliwość” (swoją drogą przedziwne tłumaczenie oryginalnego tytułu Ancillary Justice) w taki sposób, aby nie zdradzić zbyt wiele, to w mojej ocenie, zadanie trudne. Jednocześnie uczulam na tekst zawarty na czwartej stronie okładki wydania „Wydawnictwo AKURAT, Warszawa 2015” i opisy na stronach księgarń, bowiem wydawca, prawdopodobnie przypadkiem, ujawnił zbyt wiele.

Potężne imperium Radch rozciąga się na wiele układów gwiezdnych, którym niepodzielnie i żelazną ręką rządzi Anaander Mianaai, postać będąca jednym bytem w tysiącach ciał, przez co jest niemal wszechwiedząca, wszechobecna i nieśmiertelna. Ludność z podbitych planet zamienia się serwitory – pozbawione tożsamości kukły będące jedynie przedłużeniem sztucznych inteligencji, które dowodzą okrętami wojennymi, a dzięki serwitorom sztuczne inteligencje mogą być w wielu miejscach jednocześnie. Główną postać poznajemy na lodowej planecie Nilt, kiedy zabiera z ulicy zamarzającą Seivarden, osobę, którą kiedyś znała. Jakie są motywy głównej postaci i jej cel? Kim jest Seivarden i dlaczego ktoś pozostawił ją na pewną śmierć?

Spoglądając na niezwykle pompatyczny tytuł i okładkę możemy dojść do wniosku, że trzymamy w ręku niezbyt rozgarniętą młodzieżówkę, ale to tylko pozory. „Zabójcza sprawiedliwość” (2013) to debiut amerykańskiej pisarki Ann Leckie (1966-) i jest to debiut, który rozbił bank najważniejszych nagród przyznawanych za fantastykę naukową. Padła Nebula, Hugo, Nagroda imienia Arthura C. Clarka, Locus i nagroda BSFA. Zdania polskiego czytelnika na temat tej powieści są mocno spolaryzowane i oscylują na skali barachło-dobra powieść. Częste zarzuty kierowane pod adresem „Zabójczej Sprawiedliwości” to nuda, rozjeżdżanie się fabuły, niskie stężenie space opery w tej space operze, płaskość i wszędobylska forma żeńska, o której sobie jeszcze trochę powiemy.

Tradycyjne elementy space opery to widowiskowe bitwy kosmiczne lub naziemne, osią tych opowieści zwykle jest międzyplanetarny, międzygwiezdny, czy międzygalaktyczny konflikt, bohaterowie wsławiają się heroicznymi czynami, podróżują w odległe krańce kosmosu, a jako czytelnicy mamy wgląd w ich głębokie przeżycia. Space opery to na przykład prequele do „Diuny” Briana Herberta i Kevina J. Andersona, cykl „Hyperion Cantos” Dana Simmonsa, czy znane niemal wszystkim „Gwiezdne Wojny”, ale z pewnością nie powieść Ann Leckie.

Rozbuchanych i widowiskowych elementów próżno tutaj szukać. Akcja książki toczy się powoli, ponieważ autorka zdecydowanie większy nacisk kładzie na opisy świata przedstawionego, bogatego w najróżniejsze detale i charyzmatycznych bohaterów, którzy nie są ani dobrzy, ani źli – stanowią odzwierciedlenie odcieni szarości, co niewątpliwie dodaje ich kreacjom realizmu i wiarygodności. Jednocześnie na bohaterach oparto całą fabułę powieści stąd poznanie skomplikowanych protagonistów jest kluczowe dla zrozumienia tej historii i poczucia ekscytacji, gdy kolejne karty powoli zostaną odkryte. Co tyczy się bohaterów to także wszechobecna forma żeńska, niepozwalająca na ustalenie płci postaci (lub znacznie to utrudniająca) za którą czytelnicy wprost uwielbiają krytykować Ann Leckie i „Zabójczą Sprawiedliwość”. Rzecz w tym, że nagminne używanie formy żeńskiej nie jest lewackim wymysłem, ani paranoicznym przejawem „raka poprawności politycznej”, tylko elementem światotwórczym i bardzo ważną kwestią dla głównej postaci. Równie dobrze autorka mogłaby zdecydować się na używanie formy męskiej w każdym przypadku i wyszłoby na to samo. By to lepiej zrozumieć należy przyjrzeć się samemu Imperium Radch. Ann Leckie przemyca w powieści tak dużą liczbę detali na temat samego tego państwa, że jest ono równie ważne co sami bohaterowie. Uświadczymy sporo elementów rozwijających świat przedstawiony, mówiących czytelnikowi coś więcej o kulturze, religii, społeczeństwie, obyczajowości i tożsamości mieszkańców Imperium i jednym z takich elementów jest właśnie absolutny brak znaczenia płci. Bynajmniej nie z pobudek egalitarystycznych, ponieważ Imperium Radch nie jest moralną demokracją ani państwem idealistycznym, wręcz przeciwnie, jest zbrodniczym reżimem, w którym nawet tak dawne i silnie zakorzenione w człowieku przez ewolucje rzeczy jak prokreacja i różnice między mężczyzną a kobietą zostały całkowicie pozbawione jakiegokolwiek znaczenia i unicestwione. Mamy więc do czynienia ze społeczeństwem silnie poddanym uniformizacji, a więc stawiającym nacisk na pozbycie się wszelkiej indywidualności.

Mnogość detali dotyczących świata wynika z faktu, że Imperium Radch przez wieki toczyło wiele krwawych wojen, całe pokolenia zajęte były kolejnymi podbojami i są doskonale obeznane z eksterminacją innych nierozumnych lub mniej rozumnych gatunków, gdyż te nie wpisywały się w Radchańską definicję człowieka. Niektóre jednak udało się zsyntetyzować z Imperium, stąd opisywana przez autorkę mnogość kulturowa, obce czytelnikowi słownictwo i forma żeńska. Za to słownictwo również powieść Ann Leckie się krytykuje i uważam, że wynika to z niezrozumienia intencji autorki. Trzeba mieć na uwadze, że Imperium Radch jest rozwarstwione na cywilizowaną część Imperium oraz barbarię reprezentowaną przez liczne protektoraty i anektowane planety, a ponadto jego historia sięga kilku tysięcy lat, podobnie jak początek całej intrygi. Operując egzotycznym słownictwem pisarka chciała wywołać u czytelnika wrażenie obcowania z inną cywilizacją. Ponadto wykazała się pewną przenikliwością, ponieważ jeśli przez chwilę zastanowimy się nad takim tworem jak galaktyczne imperium to prędko dojdziemy do wniosku, że trudno, aby wszyscy mówili, na przykład, nieskazitelną angielszczyzną, wolną od różnych naleciałości. 

To co jeszcze charakteryzuje Imperium Radch to podobieństwo do państwa Orwellowskiego. Na Radch składa się społeczeństwo, z którego wykorzeniono jakikolwiek sprzeciw, nie tylko przemocą, ale także przy pomocy instrumentów służących inwigilacji. Wobec tego każdy powinien znać miejsce w szeregu, zawsze wykonywać zadania i nigdy nie kwestionować decyzji zwierzchników. Stąd serwitory zdolne wykonywać wszelkie rozkazy bez zająknięcia oraz oszczędne dialogi, które czasem trzeba czytać między wierszami, ponieważ bohaterowie sprawiają wrażenie jakby bali się powiedzieć zbyt wiele lub mówić  wprost.

Narracja idzie dwutorowo, przedstawiając teraźniejszość głównej postaci i jej odległą przeszłość, z czym wiąże się u bohaterki pewna dwoistość, o której przyczynach najlepiej przekonać się samemu. Co jest zaletą to to, że autorka pomija wszelkie aspekty techniczne, tym samym nie komplikując czytelnikowi odbioru, zamiast tego bierze na warsztat świat przedstawiony wypełniony ciekawymi konceptami oraz silnie umotywowanych bohaterów i ich rozterki. Postacie na kartach powieści przebywają drogę, rozwijają się, podejmują decyzje, i co najważniejsze, ponoszą konsekwencje własnych działań, a całości dopełniają dobrze rozmieszczone punkty zwrotne i punkty zawieszenia akcji.  

„Zabójcza Sprawiedliwość” to powieść trudna, wymagająca od czytelnika porzucenia swoich dotychczasowych przyzwyczajeń i ogólnie mająca wysoki próg wejścia, ale oferująca ciekawą historię, nietuzinkowy świat i intrygujące postaci. Ann Leckie stworzyła opowieść odważną, niebanalną, ale jej śmiałe koncepty niestety naraziły książkę na bycie niezrozumiałą przez niektórych czytelników i śmiesznostki jakoby „Zabójcza Sprawiedliwość” była historią o piciu herbaty lub „ideologii gender”.

Być może warto zaznaczyć, że to pierwszy tom z trzech o Imperium Radch. Drugi „Zabójczy Miecz” ukazał się w 2016 roku. Trzeci nie został wydany aż do tej pory, być może z uwagi na kiepskie wyniki sprzedażowe tomu pierwszego i drugiego. I żeby była jasność „Zabójcza Sprawiedliwość” to historia opowiedziana od początku do końca. Drugi tom stanowi nową historię, lecz z tą samą postacią, choć podobno jest słabszy niż „jedynka”.
  
Sięganie po „Zabójczą Sprawiedliwość” może być ryzykowne, ponieważ ta książka ma potencjał, aby swojego czytelnika pokonać, choć z pewnością warto spróbować się z nią zmierzyć, choćby po to, by wyrobić sobie własne zdanie. Ja swoje już mam. Decydując się na lekturę należy pamiętać o tym, aby nie zaglądać na czwartą stronę okładki, gdyż są tam szczegóły zdradzające fabułę. 

Źródła:
1. Leckie A. Zabójcza Sprawiedliwość. Warszawa, 2015.
3. https://www.goodreads.com/book/show/17333324-ancillary-justice