Nieudany
eksperyment kijowskiego zespołu naukowców doprowadził do zniszczenia Ziemi
poprzez wytworzenie na niej sztucznej czarnej dziury. Wielka Pomyłka – bo pod
takim terminem do historii przeszło to wydarzenie – zapoczątkowała Hidżrę,
czyli rozpraszanie się ludzi po kosmosie, w poszukiwaniu nowego miejsca do
życia. Eksodus ten trwał wiele lat i poskutkował odkryciem ośmiu tysięcy nowych
planet. Około czterysta z nich zostało skolonizowanych przez ludzi, co dało
zaczątek nowemu państwu – Hegemonii Człowieka, w której żyje 150 miliardów
osób. Około 170 światów (Światy Sieci) połączono siecią transportali
(teleportów), dzięki którym podróżowanie z miejsca na miejsce odbywa się
natychmiastowo. Na pozostałe planety, tworzące Protektorat Hegemonii można się
dostać odbywając podróż statkiem kosmicznym z napędem Hawkinga. Napęd ten
pozwala na poruszanie się z prędkością wielokrotnie większą niż prędkość
światła, ale generuje dług czasowy u pasażera na skutek zjawiska zwanego
dylatacją czasu.
Właściwa akcja powieści zaczyna się długo po
Hidżrze, w dwudziestym siódmym stuleciu. Nieuchronnie zbliża się międzygwiezdna
wojna między Hegemonią Człowieka a Wygnańcami – wielkim wędrownym ludem, który
podróżuje w roju na statkach kosmicznych. Na tytułową planetę Hyperion w
układzie Hyperiona przybywa siedmioro pielgrzymów: Ksiądz, Żołnierz, Poeta,
Uczony, Detektyw, Kapitan oraz Konsul. Celem ich pielgrzymki są znajdujące się
na Hyperionie Grobowce Czasu – starożytne i tajemnicze budowle, które
zamieszkiwać ma siejąca grozę istota, nazywana przez miejscowych Dzierzbą.
Dzierzba być może zna sposób na uchronienie ludzkości przed samozagładą. U
kresu wędrówki do Grobowców każdy z pielgrzymów będzie mógł przedstawić mu
jedno życzenie i tylko jeden zostanie wysłuchany. Reszta będzie musiała umrzeć.
„Hyperion”
to powieść szkatułkowa, czyli taka, w której na fabułę składa się kilka
odrębnych opowieści. Funkcjonują one „wewnątrz” głównej fabuły równolegle z nią
się rozwijając, a dopiero połączenie wszystkiego w całość daje pełen obraz. W
powieści Simmonsa akcja biegnie dwutorowo. Z jednej strony śledzimy losy
wędrujących do Grobowców Czasu pielgrzymów, a z drugiej zanurzamy się w ich
niezwykle osobiste historie, które spotkały ich w przeszłości i przyczyniły się
do związania ich losu z Hyperionem. Jako pierwszy swoją historię innym
pielgrzymom opowiada Ksiądz. Istnienie kilku postaci, które będą opowiadać
swoje historie sugeruje narracje polifoniczną, a to implikuje ciekawe
konsekwencje. Kolejno opowiadane historie są reprezentacją
różnych, czasem przeciwstawnych, światopoglądów, stylów narracyjnych i gatunków
literackich, bo każda z postaci mówi własnym, unikalnym głosem.
Na
pierwszy rzut oka wydawać by się mogło, że nie jest to najlepszy pomysł na
powieść – ot kolejno każdy spośród siedmiu bohaterów będzie opowiadać innym o
swoich motywacjach i traumatycznych wydarzeniach z przeszłości w trakcie
długiej wędrówki do mrocznego miejsca. Nic bardziej mylnego! – cytując klasyka.
Opowiadane przez pielgrzymów historie są różne – przerażające, smutne,
niepokojące, momentami zabawne, ale każda z nich jest na swój sposób niezwykle
przejmująca i mocno zapada w pamięć, a w ramach tych opowieści Dan Simmons
porusza się w granicach przynajmniej kilku gatunków literackich. Każda z
historii ukazuje świat przedstawiony w coraz to szerszej perspektywie i
sprawia, że łatwiejsze będzie pojęcie rzeczy, które dopiero się wydarzą.
Ponadto osobiste opowieści pozwalają czytelnikowi lepiej zrozumieć bohatera,
jego motywacje oraz nadają szerszy kontekst poprzednim zwierzeniom pielgrzymów.
A więc historie te nie tylko mówią coś więcej o bohaterach i wpływają na rozwój
ich wzajemnych relacji, ale także wnoszą dużo informacji o świecie przedstawionym.
Dzięki temu czytelnicy nie borykają się z nadmiarem faktów, a Simmons krok po
kroku wprowadza swojego odbiorcę w powieść.
Sami
pielgrzymi są bohaterami wykreowanymi z należytym pomyślunkiem; charakternymi,
ludzkimi, napisanymi w bardzo przekonujący sposób. Tak przekonujący, że łatwo
jest przestać o nich myśleć w kategoriach bohaterów literackich. Autor ma bowiem niezwykły dar do tworzenia
nietuzinkowych i pociągających indywiduów i niesamowicie wiarygodnego oraz
naturalnego ich przedstawiania. Ponadto relacje między niektórymi
pielgrzymami prezentują się dość szczególnie, co stanowi dodatkową zaletę.
Jedni pałają do siebie sympatią, inni wręcz przeciwnie. Każdy z nich ma ciekawa
przeszłość, przeżył rzeczy, które go ukształtowały i to widać na pierwszy rzut
oka.
W kwestii świata przedstawionego przebija się
oryginalność i – wewnętrzna, nienaruszalna wręcz – spójność. Uniwersum jest
wiarygodne, wypełnione najróżniejszymi detalami, intrygującymi bohaterami oraz
pomysłowymi rozwiązaniami. Technologia styka się z pradawnymi wierzeniami,
nauka miesza się z elementami nadprzyrodzonymi. To czyni wizję Simmonsa
niezwykle żywą, brutalnie wciągającą, a zarazem łatwą w recepcji.
Ujmujące
w powieści są pozornie nieistotne detale. Na przykład pochodzący z różnych
planet ludzie zasadniczo różnią się między sobą wyglądem i możliwościami
fizycznymi z racji doświadczania innego ciążenia. Mieszkańcy planet o ciążeniu
większym od ziemskiego będą niżsi, ale o wiele lepiej zbudowani, natomiast
mieszkańcy planet o niskim ciążeniu szczupli i wysocy. Mała rzecz, a cieszy.
Innym przykładem na to jak detale wpływają na kreowanie świata przedstawionego
jest dom pewnego bohatera, gdzie każdy pokój został zbudowany na innej
planecie, a wszystkie pokoje połączone są transportalem. Przechodząc z jednego
pokoju do drugiego bohater przenosi się na inne planety w czasie rzeczywistym. Takich drobnostek w miarę recepcji książki da
się odnaleźć naprawdę dużo i nieoceniona jest ich zasługa w budowaniu
niepowtarzalnego doświadczenia czytelniczego.
„Hyperion”
nie obfituje w dramatyczne zwroty akcji i słusznie, bo tak dobra powieść nie
musi się zniżać do tak prostych chwytów. Główna narracja jak i opowieści
pielgrzymów toczą się powoli, w tempie, które sprzyja zagęszczaniu atmosfery,
dawkowaniu napięcia i tworzenia poczucia grozy. Plastyczne opisy wyśmienicie
działają na wyobraźnie, a karty powieści ociekają nietuzinkowymi konceptami
autora. Ciekawość potęguje również istota Dzierzby. Kim, a może czym jest? Jaka
jest jego rola, jakie ma zadanie do spełnienia? Pisząc „Hyperiona” Simmons
bezsprzecznie udowodnił, że doskonale czuje gatunek science-fiction, ale pokazał też, że radzi sobie z wątkami
przygodowymi, grozą, kryminałem, wątkami detektywistycznymi i space-warfare. „Hyperion” porusza również
kwestie wykluczenia kulturowego, kolonialnego podziału na centrum (Światy
Sieci) i peryferia (Protektorat), podnosi problem zbiorowej traumy
przekazywanej z pokolenia na pokolenie (Wielka Pomyłka), płci i tożsamości oraz
poszukiwania nowych granic człowieczeństwa.
Są
w powieści zabiegi, które pozwalają dostrzec jej metafikcyjny charakter, co
może kojarzyć się z modernizmem i post-modernizmem. Dan Simmons na przykład
skupia się na postaciach dwóch poetów, jednym prawdziwym, przywołanym prosto z
literatury angielskiej, a mowa tu o Johnie Keatsie oraz drugim fikcyjnym –
Martinie Silenusie. Ten został tak przez autora ochrzczony na cześć starego
satyra, nauczyciela Dionizosa z mitologii greckiej. Martin Silenus, podobnie co
stary satyr z mitów, jest długowieczny, a jego kreacja to jednocześnie kronika
dziejów ludzkości. Osobista opowieść Silenusa stanowi metadyskurs na temat
kondycji literatury, a sam poeta wydaje się być człowiekiem, który dźwiga na
swych barkach rozterki wszystkich literatów świata. W kontekście Johna Keatsa,
tytuł „Hyperion” jest niepozbawiony sensu. „Hyperion” oraz „Upadek Hyperiona”
(kontynuacja „Hyperiona”) to tytuły niedokończonych poematów Keatsa
traktujących o mitycznej tytanomachii. Odniesień do twórczości Keatsa w
„Hyperionie” Dana Simmonsa jest naprawdę sporo, ale Keats i jego twórczość żyją
też na poziomie świata przedstawionego! Nazwy planet i miast Simmons zaczerpnął
bezpośrednio z dzieł Keatsa, a rękopisy angielskiego poety przetrwały nawet
zniszczenie Ziemi. John Keats zostaje nawet przez Dana Simmonsa wskrzeszony na
kartach powieści, jego świadomość zostaje przeniesiona do sztucznego ciała!
John
Keats (1795-1821) był jednym z głównych przedstawicieli
angielskiego romantyzmu i podobno nazywano go poetą poetów. Za życia miał być
mocno atakowany i krytykowany, ale po śmierci, jak to zwykle bywa, silnie
wpłynął na twórczość post-romantyczną. Keats jest autorem interesującego w
kontekście „Hyperiona” poglądu zwanego ujemną właściwością. Ujemna właściwość
oznacza ni mniej, nie więcej, że niemożliwym jest zgłębienie całego świata
bowiem liczba występujących w nim zjawisk jest nieskończona i echo tego
stwierdzenia również pobrzmiewa w powieści Simmosna.
Opowieść
Żołnierza silnie wpasowuje się w klimaty surrealistyczne i realizm magiczny,
ponieważ sam narrator, zdaje się momentami wątpić w trzeźwość własnego umysłu,
gdyż nie potrafi odnaleźć wyjaśnienia dla rzeczy, które mu się w przeszłości
przytrafiły. Postać Fedmahna Kassada zdaje się podążać tropem postmoderny, to
znaczy zadawać pytanie o status quo rzeczywistości,
o to czy możliwe jest jej empiryczne poznanie i gdzie przebiega granica
pomiędzy snem, rzeczywistością, omamem oraz fikcją. Historia Kassada obfituje w
zagadnienia metafizyczne i realizuje wątki wojenne. Niemożność empirycznego
poznania rzeczywistości jest nawiązaniem do zaproponowanej przez Keatsa teorii ujemnej właściwości (negative capability).
Silnie
naznaczona horrorem opowieść Księdza, która otwiera stawkę osobistych historii,
sama w sobie ma szkatułkową strukturę. Ksiądz Lenar Hoyt przedstawia pozostałym
pielgrzymom dziennik Ojca Dure, jezuickiego antropologa, którego Hoyt uznawał
za swego przyjaciela i duchowego mentora. W dzienniku zawarta jest szokująca
prawda o skazanej na klęskę wędrówce, celem której było odnalezienie na
Hyperionie zdziczałego i cofniętego w rozwoju plemienia Bikurów. Łatwo tu
odnaleźć odniesienie do kościoła katolickiego, który przez wieki w niechlubny
sposób przyczyniał się do „komplikowania” życia ludów pozaeuropejskich i
niechrześcijańskich – poprzez dokonywanie ich chrystianizacji oraz kolonizacji
ich ziem. Simmons w pewnym senesie dokonuje zemsty, bo Dure naiwnie przejmuje
zwyczaje tubylcze, a czyni to tylko dlatego, że odnajduje w nich podobieństwa
do chrześcijańskich obrządków, co ostatecznie prowadzi go do zguby. W tej
historii również wyczuwalne są odniesienia do realizmu magicznego. Łatwo też
zauważyć, że w „Hyperionie” w parze z zaawansowaną technologią idzie magia oraz
pierwotne wierzenia. A więc ścierają się ze sobą idee z dwóch zupełnie
przeciwległych biegunów.
Opowieść
Uczonego – Sola Weintrauba – realizuje wątek podróży w czasie. Ów uczony jest
akademikiem, światowym znawcą paradoksu Abrahama, który według Biblii miał
zabić swojego syna, by udowodnić własną wiarę. Nieodłącznym towarzyszem
Uczonego w wędrówce do Grobowców Czasu jest maleńkie dziecko, którego Sol nie
spuszcza z oka. W toku fabuły dowiedzieć się można, że zapadło ono na pewną
chorobę. Historia Sola to wzruszająca opowieść obyczajowa, a w niej Dan Simmons
zestawia ze sobą wątek choroby dziecka, któremu nikt i nic nie jest w stanie
pomóc z przyziemną codziennością bezsilnych rodziców, dzień w dzień zmagających
się z torturą, jaką jest przyglądanie się powolnej śmierci swojego dziecka.
Sol, określony też mianem „Żyda Wiecznego Tułacza”, wkrótce staje
oko w oko z problemem etyczno-moralnym, którego studiowaniu poświęcił niemal
całe swoje życie.
Za
nazywaniem pielgrzymów Księdzem, Żołnierzem, Uczonym, czy Konsulem itd. idzie
neutralność, która to z początku skutecznie ukrywa przed czytelnikiem fakt, że
jeden z pielgrzymów to kobieta. Brawne Lamia jest detektywem, a jej osobista
historia podąża tropem znanych z kina motywów, ogrywa konwencję noir i neo-noir, a nawet wychodzi na spotkanie absolutnego klasyku, jakim
jest „Łowca Androidów” w reżyserii Ridleya Scotta nota bene nakręconego na podstawie uznanej powieści Phillipa K.
Dicka pt. „Blade Runner. Czy androidy marzą o elektrycznych owcach?”. Simmons
wyłamuje się z tradycyjnego postrzegania płci w społeczeństwie w wyniku czego
Brawne Lamia jawi się czytelnikowi jako bohaterka silna, zaradna i nieco zgorzkniała, bo naznaczona przykrymi
doświadczeniami z przeszłości. Natomiast mężczyzna, który ją wynajmuje do
śledztwa jest pięknym, delikatnym i trochę zniewieściałym młodzieńcem. Między
Lamią a Johnym, którego świadomość uwięziona jest w ciele cybryda (sztucznego
człowieka) dochodzi wkrótce do romansu, a Lamia zachodzi w ciąże, co stanowi o
przesuwaniu przez Simmonsa granicy człowieczeństwa i, dla niektórych, obrazoburczym
zdeptaniu tradycyjnych wartości. Dodatkowym problemem jest fakt, że brzemienna
Lamia rusza na Hyperiona, na niemal pewne stracenie, przez co może zostać
uznana za nieodpowiedzialną, bo nie odpowiada tylko za swoje życie, ale również
za życie poczętego dziecka.
Historia
Konsula, podobnie co opowieść Księdza, skupiona jest wokół pamiętnika, którego
autorem jest dziadek (Merin Aspic) tego pierwszego. Zapiski stanowią relacje z
wcielenia Maui-Przymierza, pięknego, dziewiczego i morskiego świata do
Hegemonii. Mamy tu punkt widzenia światowca, mieszkańca kosmicznej globalnej
wioski, na usługach Hegemonii, który naiwnie uważa, że takie połączenie będzie
korzystne dla prowincjonalnej kolonii. Merin na Maui-Przymierzu zapoznaje
kobietę, którą odwiedza między kolejnymi lotami kosmicznymi, a że Merin
podróżuje na statku z napędem Hawkinga powstaje u niego dług czasowy. On i jego
kochanka, Siri, zupełnie inaczej doświadczają upływu czasu. Dla Merina rozłąka
z ukochaną trwa zaledwie kilka dni, dla Siri tęsknota za Merinem ciągnie się
latami. Dylatacja czasu nie służy jedynie nakreśleniu przed czytelnikiem
dramatycznego, skazanego na gorzki koniec romansu, ale także znakomicie
pokazuje czytelnikowi, jakie zmiany następują na Maui-Przymierzu w procesie
aneksji planety przez Hegemonię i bynajmniej nie są to zmiany na lepsze. W tej
historii wyróżnić można przynajmniej trzy wątki: miłosny, ekologiczny i
kulturalno-społeczno-polityczny. Ten ostatni zasadza się na ukazaniu
zrujnowania jednej kultury przez drugą, gdzie ta druga napędzana jest
niszczycielską mocą pieniądza. Ze strony Simmonsa jest to wyraźny komentarz w
kwestii zbrodniczej polityki kolonialnej dawnych imperiów.
Wydaje
się, że książka Simmonsa ma etykietkę fantastyki naukowej, którą napisał dla
mężczyzn inny mężczyzna, fantastyki gdzie postacie kobiece miałyby występować
jedynie w charakterze „dekoracji” (przepraszam za to określenie, ale wydało mi
się ono najcelniejsze) lub odgrywać mało istotne role. To nieprawda. Postaci
kobiecych rzeczywiście jest mniej, ale rola ich jest, w mojej opinii, ogromna.
Przykładowo Moneta – tajemnicza, demoniczna i niebezpieczna kochanka Kassada,
która egzystuje niby w zawieszeniu między jawą a snem, idealnie wpisuje się w
motyw femme fatale. Z początku może
się wydawać, że jest ona jedynie obiektem seksualnego pożądania Żołnierza, ale
wraz z biegiem fabuły spostrzeżemy, że jej rola jest znacznie, znacznie
większa. Ważną postacią jest też Rachel, czyli chora córka Sola Weintrauba, czy
Siri z opowieści Konsula. Brawne Lamia również odgrywa ważną, a może nawet
najważniejszą rolę dla całej historii.
Powieść
została wydana w 1989 roku w Stanach Zjednoczonych. Rok później książce
przyznano nagrodę Hugo oraz nagrodę Locusa. Ponadto otrzymała jeszcze
prestiżową nominację. Dzięki rozgłosowi, powieść ponownie była nominowana w roku 1992, tym
razem do nagrody imienia Arthura C.
Clarke’a, autora „Odysei Kosmicznej”. W Polsce zaś pierwszy przekład
„Hyperiona” Wydawnictwa Amber ukazał się w 1994 roku i odpowiedzialny był za
niego Arkadiusz Nakoniecznik. Jego przekład wyrazu The Shrike, który dosłownie oznacza „Dzierzba” brzmi „Chyżwar”, co
niektórym, bardziej konserwatywnym w sprawach przekładu czytelnikom mogło nie
odpowiadać. Moim zdaniem tłumacz popełnił tutaj „łozizm”, niemniej rozumiem
jaki cel mu przyświecał. Słowo „Chyżwar” brzmi groźnie, budzi respekt i ogólnie
dobrze oddaje istotę Dzierzby.
Dan Simmons obecnie czuje się dobrze w wielu
gatunkach. Poza fantastyką naukową pisuje fantasy,
horrory i kryminały, a nawet powieści historyczne. Debiutował opowiadaniem „Pod
prąd Styksu” (1982) na łamach Twilight
Zone Magazine. Pierwszą jego powieścią była „Pieśń Bogini Kali” (1985). Rok
później na konwencie World Fantasy
książce przyznano nagrodę za wybitne osiągnięcia na polu fantasy. Warto napomknąć, że laureatem nagrody World Fantasy jest również Andrzej Sapkowski za cykl o Wiedźminie.
Wszystkich
zabiegów, odniesień, motywów, dyskursów i komentarzy społecznych, jakimi
operuje „Hyperion” niepodobna wymienić we wpisie na blogu, bez posiadania
wykształcenia literaturoznawczego, głębokiego wczytywania się w tę powieść i
wyłapywania treści ukrytej między wierszami, a tej w „Hyperionie” jest mnóstwo!
Podjąłem próbę przekazania tego, co w „Hyperionie” najważniejsze. Mam nadzieję,
że wpis kogoś zachęci do sięgnięcia po tę książkę. Warto wiedzieć, że powieść ma otwarte zakończenie, ponieważ rozpoczyna
cykl Hyperion Cantos, na który
składają się w sumie cztery powieści. „Hyperion” (1989), „Upadek Hyperiona”
(1990), „Endymion” (1996), „Triumf Endymiona” (1997)
Osobiście byłem i nadal jestem pod wielkim
wrażeniem. „Hyperiona” nie raz, nie dwa spędzał mi sen z powiek. Przez pewien
czas czytanie tej powieści stanowiło sens mojego życia. Życzyłbym zarówno
pisarzom jak i czytelnikom więcej tak udanych powieści. Serdecznie polecam
wszystkim, nie tylko fanom fantastyki naukowej, ponieważ „Hyperion” to coś
znacznie więcej, fantastyka naukowa. Co dokładnie? Warto sprawdzić samemu.
Źródła:
1.
Simmons D. Hyperion. Warszawa, 2015.
2.
Simmons D. Upadek Hyperiona. Warszawa, 2015.
3.
Szczepocka M. Metafikcja i inne
postmodernistyczne dyskursy w dylogii science fiction Hyperion i Upadek
hyperiona Dana Simmonsa. [W]: Tekstowe
Światy Fantastyki. Pod red. M.M. Lesia i in. Białystok, 2017, s. 83-96.
5.
https://en.wikipedia.org/wiki/Dan_Simmons
Tags:
ARTEFAKTY
Prześlij komentarz
8 Komentarze
O, jedna z moich ulubionych książek/serii w ogóle. Po maturze pożyczyłam Hyperion od przyjaciela i kończyłam jeszcze na studiach - stanowczo te cztery tomy były najcięższą rzeczą, którą brałam na nowe mieszkanie.
OdpowiedzUsuńCzytałam wersję z Chyżwarem i kupując książkę na własność też poszukałabym tego starego tłumaczenia, jednak nawyk to nawyk.
Super recenzja, będę podsyłać znajomym, którzy pytali mnie o Hyperion, bo sama nigdy nie umiałam na tyle zebrać myśli, żeby coś konkretnego o tej serii powiedzieć. Na razie jest na żelaznej liście książek do przeczytania jeszcze raz - może po studiach - dla nabrania innej perspektywy.
Przyzwyczajenie drugą naturą człowieka, choć wydaje mi się, że w pierwszym obiegu tłumaczenia z Chyżwarem już nigdzie nie dostaniesz. Cieszę się, że moja recenzja przypadła Ci do gustu, tym bardziej, ze względu na Twój kierunek studiów :)
UsuńJestem pod wrażeniem zarówno powieści jak i recenzji.
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńBardzo skrupulatna i zachęcająca recenzja. W Przyszłości na pewno sięgnę po tę pozycję
OdpowiedzUsuńDzięki, liczę, że Ci się spodoba!
UsuńCzy można nazwać "Hyperiona" powieścią szkatułkową? Aż się zastanowiłam, bo zawsze odbierałam taką powieść jako historię w historii, a w jej środku kolejną historię itd, jak "Rękopis znaleziony w Saragossie". Po namyśle stwierdzam jednak, że faktycznie formuła w stylu "Dekameronu", "Opowieści Kanterberyjskich" i "Hyperiona" też może tak być określona, choć to bardziej liniowy stosunek opowiadań. Tak czy siak, to tak wspaniała książka :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że również nie pasuje Ci tłumaczenie "Chyżwar" :)
Chyba najlepsza albo jedna z lepszych jakie kiedykolwiek czytałem. Chyżwar, choć brzmi dziwacznie, to na pewno groźnie, co pasuje do głównego antybohatera.
Usuń