Chyba żadne z dzieł Stanisława Lema nie powstawały tak długo. „Dzienniki Gwiazdowe” to dwuczęściowy zbiór opowiadań o szalonych przygodach kosmicznego wędrowca Ijona Tichiego, który pojawia się też w powieściach, na przykład w „Wizji Lokalnej” (1982), „Kongresie Futurologicznym” (1971) lub „Pokoju na Ziemi” (1987). Pierwsze opowiadania z „Dzienników Gwiazdowych” datuje się na początek lat pięćdziesiątych. Ostatnie opowiadanie „Pożytek ze smoka” Lem napisał prawdopodobnie w 1983 roku.

„Dzienniki Gwiazdowe” poruszają wiele różnych tematów, bogate są w nietypowe pomysły i szalone koncepty autora stanowiące komentarz społeczny i będące refleksją nad światem, człowiekiem i kulturą. Przygody głównego bohatera obejmują spotkania z obcymi cywilizacjami i z założenia mają wywoływać uśmiech na twarzy czytelnika, ponieważ Lem bawi się nieco konwencją i dokonuje pewnego jej odwrócenia. To człowiek jawi się kosmitom jako istota, dziwna, skomplikowana i niezrozumiała, a postać głównego bohatera zdaje się służyć ukazaniu, że rozwój społeczny ludzkości jest bezsensu, ma ośmieszyć nasz egocentryzm, ułomności i wady. Lem obnaża ludzkie zadufanie, kpi z ziemskich praw i obyczajów, religii, filozofii, organów władzy, literatury, ze wszystkiego, co ma jakikolwiek związek z istnieniem człowieka. Ponadto autor drwi z ludzkich, a więc i dalece płytkich, bo naznaczonych egoizmem i antropocentryzmem wyobrażeń o świecie oraz kosmosie. Ponadto, uwaga!, Lem podśmiewał się z ówczesnej socjalistycznej władzy, ale czynił to na tyle subtelnie, że jego literackie wygłupy przeszły niezauważone przez wyprane propagandą mózgi cenzorów. Nabijanie się z miłościwie panującego ówcześnie systemu według Małgorzaty Nawrockiej z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza „świadczy o dojrzewaniu prozy fantastycznonaukowej do nowych, ambitniejszych zadań oraz o próbach przełamywania stereotypów gatunkowych i usiłowaniach zmierzających do wyjścia poza ramy czystej, technologiczno-kosmicznej science fiction”. O fantastyce naukowej mówi nam to, że jest to gatunek niebanalny, mający potencjał, aby opowiadać coś więcej, niżeli tylko historie kosmicznych wędrowców.

Od momentu napisania pierwszego i ostatniego opowiadania minęło ponad 30 lat, a świat wówczas nie stał w miejscu tylko pozostawał w ciągłym ruchu, zmieniał się, toteż opowiadaniom Lema z różnych lat przypisywać można inne znaczenia i konteksty. I choć Lem zdejmuje z ramion odbiorcy cały ciężar gatunkowy, bo przez swoje opowieści prowadzi odbiorcę w sielskim, lekkim i zabawowym nastroju, to płynące z lektury wnioski mogą być już traktowane zupełnie poważnie, bo autor w zręczny sposób przemyca pod płaszczykiem humoru naprawdę sporo krytyki ludzkich przywar, nawet tych najgorszych i nietrudno to dostrzec. Mnogość zagadnień, na których zasadzają się Lemowe opowiadania to zdecydowanie rzecz pozytywna. Po każdym kolejnym tekście spodziewać się można czegoś, co dotyczyć będzie spraw zupełnie odmiennych. Stanisław Lem bawi się tematami oraz motywami, ale w pewnym momencie, po którymś już z kolei tekście, łatwo dostrzec schemat konstrukcyjny, na którym osadzone zostały wszystkie te opowieści. Wówczas możemy samodzielnie wykoncypować, jak się sprawy dalej potoczą w kolejnych tekstach. Osobiście odbierało mi to trochę frajdy w trakcie czytania, rozgryzienie schematu fabularnego „Dzienników Gwiazdowych” sprawiło, że przestały mnie one zaskakiwać, aczkolwiek w tych opowiadaniach nie idzie o fabularne meandry, lecz rozbawienie czytelnika i wbicie przysłowiowej szpilki w ludzkie ułomności.

I tak, „Dzienniki Gwiazdowe” to opowieści silnie nacechowane humorem, ale prawdopodobnie ich wesołość i sielankowość nie do każdego czytelnika przemówi, ponieważ różnych ludzi różne rzeczy bawią. Dowcipność „Dzienników Gwiazdowych” zasadza się na abstrakcji, absurdzie, nieszablonowym myśleniu, czego efektem są przygody nadzwyczajne ekscentryczne i nieprawdopodobne. Mnie osobiście większość tekstów nie ubawiła, aczkolwiek ja jestem przypadkiem dość ciężkim, jeśli chodzi o poczucie humoru, więc mogę po prostu przesadzać, stawiając hipotezę, że „Dzienniki Gwiazdowe” są raczej niezbyt zabawne. Jest jeden piękny wyjątek i nosi on tytuł „Tragedia Pralnicza”. W owym wyjątku Lem naigrywa się z mechanizmu kapitalistycznej konkurencji dwu producentów pralek, którzy gubią się w wymyślaniu coraz to nowych innowacji, aż w końcu doprowadzają do kryzysu społecznego. To bodaj najprawdziwsza bomba arcyśmiesznego absurdu i nawet największego smutasa ma szansę przyprawić o konwulsyjne podrygi mięśni twarzy.         

Wszystkie opowiadania są ze sobą jakoś połączone, czasem można napotkać nawiązania do innych tekstów ze zbioru, a przygody bohatera, co ważne, nie są ułożone chronologicznie, lecz, zdaje się, przypadkowo. Osobiście nie rozumiem tej decyzji, ponieważ nadanie tym krótkim formom chronologicznego układu pomogłoby w uporządkowaniu przygód Ijona Tichiego, którego sylwetka spaja wszystkie teksy, i pozwoliłoby obserwować jego ewolucję. Co się tyczy samego Ijona Tichiego… No cóż, jest to bohater niezwykle barwny, towarzyski, otwarty, optymistyczny i pocieszny, Ijon to roztrzepany i obyty w świcie gaduła, który nie stroni od dziwactw. Jego kreacja jest dla czytelnika czymś w rodzaju bezpiecznej przystani, ponieważ wraz z Ijonem Tichim żadne zagadki wszechświata nie wydadzą się odbiorcy zbyt trudne, ani tym bardziej straszne. Tichy to ktoś nieprzeciętny, utalentowany i hołdujący ideom oświeceniowym, nieco sceptyczny indywidualista, racjonalista i niedowiarek, ale jednocześnie człowiek głęboko zainteresowany tajemnicami wszechświata, które zgłębia z narażeniem życia i zdrowia ku uciesze czytelnika, przemycając pod płaszczykiem błazeństwa niejednokrotnie gorzkie prawdy o życiu i świecie.

Domniemywać można, że Ijon to ulep z kilku, a może nawet i kilkunastu bohaterów literatury światowej. Łatwo ujrzeć w nim na przykład barona Muenchausena z prozy Rudolfa Ericha Raspego albo Lemuela Guliwera z książki Jonathana Swifta, ale nieobce będą też skojarzenia do awanturniczych bohaterów z niektórych powieści Henryka Sienkiewicza. Tichy niekiedy, iście po sarmacku, ładuje się w coraz to nowe kłopoty z pobudek czysto idealistycznych pt. „ja nie dam rady?!”. Profesor Jerzy Jarzębski, uznany lemolog, twierdzi, że Tichiemu bliżej jednak do barona Muenchausena. Profesor pisze: „[…]jego przygody mają charakter nieprawdopodobnych a uciesznych przypadków, w których na pozór bardziej chodzi o zabawienie czytelnika i groteskową autoapologię niż o zysk poznawczy, w samym zaś podróżniku trudno uchwycić proces dojrzewania i wewnętrznej przemiany.”

No właśnie, proces przemiany. Ten w „Dziennikach Gwiazdowych” nie chyba istnieje. Moment napisania pierwszego i ostatniego opowiadania dzieli ponad 30 lat, a Ijon Tichy nie zmienił się nawet o jotę, jego kreacja nie ewoluuje na przestrzeni kolejnych opowiadań. Wciąż jest zapalonym podróżnikiem, do którego można było powrócić po latach i uznać, że to nadal ten sam bohater. Upływ czasu w żaden sposób Ijona nie dotyczy, nie wpływa na jego sylwetkę. Ijon pozostaje taki sam nawet w powieściach, których jest głównym bohaterem, to znaczy w „Kongresie Futurologicznym” (1971), „Wizji Lokalnej” (1982) oraz „Pokoju na Ziemi” (1987). Bieg lat łatwiej zaobserwować w „Dziennikach Gwiazdowych” na podstawie dobieranej przez Lema tematyki i refleksji, na które u czytelnika, zdaje się, liczył autor.

„Dzienniki Gwiazdowe”, choć należą do tej bardziej popowej strony twórczości Lema, która mnie raczej nigdy nie odpowiadała i nie odpowiada, to wciąż są solidnymi dwoma tomami dobrej literatury, aczkolwiek nie są one przeznaczone dla ludzi o nikłym lub żadnym poczuciu humoru. Swawole Ijona Tichiego i wynikające z nich absurdalne, abstrakcyjne żarty i przygody nie każdego pewnie rozbawią, więc ponuraków, którzy szukają czegoś poważnego mocno przed „Dziennikami Gwiazdowymi” przestrzegam.
 


Źródła:
1. Lem S. Dzienniki Gwiazdowe. Kraków, 2018.
2. Lem S. Dzienniki Gwiazdowe II. Kraków, 2017.
3. Jarzębski J. Spór między Munchhausenem a Guliwerem. Posłowie w: Lem S. Dzienniki Gwiazdowe. Kraków, 2018.  
4. Nawrocka M. Frazeologiczne innowacje wymieniające w powieściach Solaris i Dzienniki gwiazdowe Stanisława Lema. Poznańskie Studia Polonistyczne. Seria Językoznawcza 17 (37), s. 101-111.