Po torach jedzie Miasto Ziemia, wielka aglomeracja osadzona na staroświeckiej lokomotywie. Ziemia goni tajemniczy punkt w przestrzeni – optimum. Tory przed Miastem na bieżąco trzeba układać i usuwać te za nim, by wielka konstrukcja mogła bez przerwy toczyć się naprzód. Jeśli lokomotywa zostanie zbyt daleko za optimum, dojdzie do strasznego, bliżej nieokreślonego kataklizmu. Rządzący Miastem trzymają ten fakt w tajemnicy przed nieświadomymi niczego, ale coraz bardziej niezadowolonymi mieszkańcami, a koła lokomotywy obracają się coraz wolniej i wolniej, mimo wielkiego wysiłku ludzi pracujących przy układaniu torów. Jak długo Miasto pozostanie w ruchu? Co się wydarzy, kiedy stanie? Czym jest optimum i jaka jest jego rola w tej historii? To pierwsze pytania, które się nasuwają po zapoznaniu się z karkołomnym konceptem autora.   

Helward Mann ma sześćset pięćdziesiąt mil i stoi u progu dorosłości. Od stania się mężczyzną dzieli go jedynie ślub z wybraną dla niego kobietą i zaprzysiężenie w cechu Badaczy Przyszłości. Przystępując do cechu, Helward zyskuje przywilej wyjścia poza Miasto, by móc pracować przy układaniu torów lub udawać się na zwiady. Praca ta nie jest jednak ani łatwa, ani bezpieczna. Opuszczając aglomerację trzeba uważać na dzikich ludzi i nieznane fenomeny fizyczne, a wszyscy cechowi zobowiązani są zachować milczenie w kwestii tego, co dzieje się poza Miastem, nie wolno im rozmawiać z innymi mieszkańcami Miasta o tym, co widzieli lub o tym, co się dzieje na zewnątrz. Za złamanie tej zasady grozi najsurowsza kara, a młody cechowy niezbyt dobrze potrafi trzymać język za zębami.  

Do obowiązków Badaczy Przyszłości, poza nadzorowaniem procesu układania trakcji, należy także udawanie się w przyszłość, celem dokonania rozeznania. Na podstawie zebranych przez zwiadowców informacji geograficznych, Gildia Nawigatorów wyznacza najbardziej dogodną trasę dla Miasta. To ważne dla przetrwania Miasta Ziemia. Kiepskie lub nieprawidłowe wyznaczenie trasy oznacza niebezpieczeństwo, stratę czasu, a w konsekwencji powiększenie dystansu dzielącego Miasto od optimum.    

Książka rozbudza wyobraźnie przede wszystkim wielce dziwacznym pomysłem na świat przedstawiony. W pewnym stopniu autorowi udało wyłamać się z formy i przedstawić rzeczywistość, która ugina się pod zupełnie obcymi prawami fizyki, Priest prezentuje bardzo nietypowe podejście do czasu oraz przestrzeni i bierze na warsztat zagadnienie percepcji i kwestie socjologiczne.

Z jednej strony mamy wielkie Miasto, osadzone na lokomotywie, która bez przerwy musi pozostawać w ruchu, specyficzną kulturę i społeczność, wędrowny styl życia mieszkańców oraz tradycję pozostawania w ciągłym ruchu podyktowaną strachem przed postojem. Z drugiej zaś strony poznajemy fizyczne prawidła z zupełnie innego zestawu, brutalnie rozprawiające się z ideami i systemem pojęć, które w naszym świecie są fundamentalne, wzorcowe, oczywiste wręcz i regulują naszą egzystencję. Te dwa zagadnienia są silnie ze sobą połączone. Nie będę jednak tłumaczyć, ponieważ samodzielne odkrycie połączenia między modus operandi fizyki w świecie przedstawionym oraz konceptu Miasta Ziemia, które nie może się zatrzymać, to bodaj największa zaleta książki Christophera Priesta. Czystą przyjemnością jest dowiedzieć się samemu, o co tutaj chodzi.  

Stylistycznie tekst stoi całkiem nieźle. Przez kolejne zdania płynie się dość równo i przyjemnie, choć zdarzyły mi się sytuacje, że narracja nieco wykraczała poza moje możliwości poznawcze, a to dlatego, że autor niespecjalnie rozlicza się przed czytelnikiem ze swojego karkołomnego konceptu. Nie jest to jednak zarzut, prawdopodobnie to moja wina – powieść Priesta wszak jest dość nietypowym dziełem. Nie miałem problemu ze zrozumieniem zasad, jakie rządzą światem przedstawionym, lecz z przetworzeniem informacji, jakie przekazał mi autor i przejściem z tym do porządku dziennego. „Odwrócony Świat” jest tak różny od tego, co znam, że bywało to miejscami pewną przeszkodą. Niemniej to dość ciekawe doświadczenie, ponieważ pokazało mi, jak kurczowo trzymam się stałych fizycznych świata, w którym żyję i jak trudno jest mi pojąć albo dopuścić do świadomości, że coś mogłoby być inaczej, że słońce mogłoby wstawać na zachodzie, a zachodzić na wschodzie. „Odwrócony świat” w pewnym sensie pokazał mi, jak ułomną i słabą istotą jest człowiek, bo uzależnioną od swoich przyzwyczajeń, a najdrobniejsze zaburzenie delikatnej równowagi może całkowicie rozstroić porządek naszego bytu.      

Co do bohaterów to na pewno nie są to psychologiczne szczyty, nawet nie wyżyny, ale przynajmniej nie obcujemy z wyidealizowanymi indywiduami. Na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się Helward Mann, a reszta  to postacie poboczne. Helward na tyle da się lubić, żeby śledzić jego przygody z pewną dozą entuzjazmu, ale jednocześnie nie jest to bohater, którego psychologiczne perypetie rozłożą nas na łopatki. Poza tym przygody Helwarda nie są specjalnie porywające, bo niewiele w nich wartkiej, ściskającej za gardło akcji. Autor skupił się na aspekcie poznawczym, czytelnik poprzez Helwarda doświadcza dziwactw „Odwróconego Świata”.    

Co mocno rzuca się w oczy to fakt, że autor miał pomysł na świat, ale na fabułę już średnio. Stworzył szalony koncept, ale nie bardzo wiedział, co dalej z nim począć. Fabuła sprowadza się ku temu, aby bez przerwy zbliżać się do optimum. Z tego powodu możliwym jest odczuwanie przez czytelnika napięcia, ponieważ nie wiadomo, co się wydarzy, gdy lokomotywa stanie. To właściwie główna zagadka w tej powieści, a perspektywa jej rozwiązania niewątpliwie trzyma przy lekturze. Innymi wątkami są przemiany, powoli zachodzące w społeczności Miasta oraz poznawcza transformacja samego bohatera. Z uwagi na zmiany, zachodzące w Helwardzie, o „Odwróconym Świecie”, z pewną dozą ostrożności, można powiedzieć, że jest to też powieść drogi, zaczepiona w fantastyczno-naukowym konstrukcie.    

W swoim zamyśle dzieło ma porywać oryginalną kreacją świata i czyni to, wywraca nasze postrzeganie rzeczywistości. Sporadycznie w powieści można dostrzec drobne nieścisłości, ale w moim przypadku nie wpłynęły one jakoś specjalnie na odbiór. Psychodeliczne obrazy generowane przez odmienne prawa fizyki dają dużo frajdy, a mnogość pytań pokroju „o co tu chodzi?”, „co tu się dzieje?” „dlaczego to tak wygląda?” trzyma przy książce do samego końca.   
   
W „Odwróconym Świecie” pojawia się podobny konflikt, co w „Ciemnym Edenie”, a mianowicie konflikt nowe kontra stare, tradycja kontra postępowość. Autor porusza też problem percepcji: rozważa kwestię filozoficzną, jak wiedza, wychowanie, poglądy i idee rządzące naszym światem wpływają na nasze postrzeganie oraz ocenę rzeczywistości. I choć zagadnienie to nie jest głównym tematem powieści, to podejście Priesta jest interesujące.  „Odwrócony Świat” jakby mówi nam, że jesteśmy ludźmi, istotami uzależnionymi od bodźców, zdolnymi do organizowania procesów poznawczych, a to z kolei determinuje zarówno nas samych jak i nasze spojrzenie na otaczającą rzeczywistość.

„Odwrócony Świat” (1974) otrzymał nagrodę Brytyjskiego Stowarzyszenia Science Fiction (1974) oraz nominację do nagrody Hugo (1975). Inne dzieła tego autora zostały szczególnie ciepło przyjęte w Wielkiej Brytanii. W Polsce ukazały się też inne dzieła Christophera Priesta. „Łagodna Kobieta”, „Prestiż” „Rozłąka”, „Człowiek z sąsiedztwa”. Te dwa ostatnie wydało Wydawnictwo MAG w serii „Uczta Wyobraźni”.

Sięgając po tę powieść, należy mieć świadomość, że na pierwszy plan zdecydowanie wysuwa się niesamowity, zupełnie odmienny od naszego świat przedstawiony, stanowiący zresztą oś całej powieści. Książka stanowi więc wyzwanie na płaszczyźnie poznawczej. Znacznie mniejszy nacisk położył autor na fabułę, czy bohaterów, na czym zdecydowanie powieść traci. Myślę jednak, że warto prozie Christophera Priesta dać szansę, spróbować zmierzyć się z jego szalonym konceptem, wyjść poza własną strefę komfortu i doświadczyć twórczości, zdawałoby się, zwichniętego umysłu.

Źródła: 
1. Priest C. Odwrócony Świat. Warszawa, 2016.