„Genezis” to krótka, bardzo niepozorna i chyba kiepsko znana powieść Nowozelandzkiego pisarza Bernarda Becketta. Niemniej jest to pozycja bardzo dobra i godna przybliżenia. Wpadła w moje ręce trochę przypadkowo, ponieważ kiedyś odwiedziłem skład tanich książek i tam właśnie spontanicznie tę powieść zakupiłem. Po jej przeczytaniu nie mogłem, i do dziś nie mogę pojąć, dlaczego ta książka nie sprzedała się wcześniej.   

Na zgliszczach świata, na wyspie, którą kiedyś nazywano Nową Zelandią utworzono utopię, ale po pewnym czasie pojawił się buntownik – Adam Forde, który potrząsnął fundamentami idealnego świata, a wszystko przez jedną jego błędną decyzje, która uruchomiła serię niefortunnych zdarzeń. Wiele lat później czternastoletnia Anax idzie na czterogodzinny egzamin. Jeśli go zda będzie mogła wstąpić w szeregi Akademii, elitarnej struktury, zarządzającej utopią. Tematem jej prezentacji jest sylwetka i życie Adama Forde’a, którego Anax szczerze podziwia i uznaje za bohatera. Podczas egzaminu Anax dowie się wielu nowych rzeczy, które całkowicie zmienią jej sposób postrzegania rzeczywistości.

Tekst Bernarda Becketta jest niezwykły, bowiem ma mieszaną formę – jest jednocześnie epiką i dramatem. Są fragmenty, kiedy narrator trzecioosobowy prowadzi czytelnika przez fabułę, jak w klasycznej powieści, i dotyczą one życia oraz przeszłości Adama Forde’a. Egzamin Anax natomiast to stenogram w formie dramatu, gdzie występują kwestie dialogowe wraz z wyraźnym zaznaczeniem, jaka postać je wypowiada, pozbawione jednak didaskaliów.  

W kwestii stylu, autorowi nie można czynić zarzutów. Jego zasługą jest to, że „Genezis” czyta się praktycznie samo. Przez powieść płynie się niezwykle lekko i przyjemnie, a sam Beckett nie ma tendencji do tworzenia rozwlekłych opisów, bo i nie ma ku temu niemal żadnych okazji. Akcja powieści w większości toczy się w zimnych, zamkniętych i sterylnych pomieszczeniach. Ci, którzy liczą na rozbudowane uniwersum i wiarygodne przedstawianie świata trochę się rozczarują, gdyż zobaczą tylko jego malutki wycinek. Niemniej wycinek ten wciąga bezlitośnie. „Genezis” jest bardzo prostą historią. Stąd próżno poszukiwać tutaj wydumanych bohaterów i skomplikowanych relacji między nimi. Na potrzeby opowieści autor dokonał uproszczeń charakterologicznych, lecz nie jest to coś, co przeszkadza w trakcie czytania. Powieść jest przyjemnie i sympatycznie przegadana, co sprawia, że tak naprawdę nie myśli się zbyt wiele czasu o samych bohaterach, tylko o ich słowach, bo cele, czy motywacje postaci wyłaniają się wprost z podanych na tacy dialogów.

Opowieść rozszczepiona jest na dwie, przeplatające się linie. Pierwsza to godzina po godzinie przebieg egzaminu, który zdaje Anax. Egzamin to w gruncie rzeczy karkołomny i wyczerpujący intelektualnie pojedynek pomiędzy bohaterami. Druga linia fabularna to liczne retrospekcje, wynikające z omawianych z egzaminatorem zagadnień. Cofając się w czasie głównie poznamy życie samego Adama Forde’a, który po zaniedbaniu obowiązków służbowych, trafił do więzienia. Z uwagi na fakt, że Forde był niezwykle inteligentnym człowiekiem, do celi wstawiono mu maszynę. Art, bo tak ma na imię robot, zdolny jest do uczenia się i uczy się tym szybciej, im inteligentniejszy jest jego rozmówca. Korzyść miała być więc obopólna – więzień miałby towarzysza, a robot poszerzałby horyzonty poznawcze. Adam nie jest jednak zachwycony robotem, gdyż nie wierzy w sztuczną inteligencję, wolną wolę i świadomość u maszyn i bardzo niechętnie komunikuje się z Artem. 

Siła prozy Becketta tkwi w dialogach, wszak to na nich zbudowano całą powieść. Zarówno utarczki słowne Anax z egzaminatorem, jak i konwersacje Adama Forde’a z Artem wypadają interesująco. Za szczególnie udane uznaję konwersacje drugiej pary. Oscylują one wokół tematu początku życia, człowieczeństwa, humanizmu, inteligencji, świadomości i porównywania człowieka z maszyną oraz duszy, która, zgodnie z tezą autora, oddziela ludzi od maszyn. Obie postacie prezentują skrajnie odmienne punkty widzenia, przez co niemal nigdy się ze sobą nie zgadzają, lecz argumenty każdej ze stron wypadają całkiem sensownie i tylko od czytelnika zależy, komu przyzna rację. Bohaterowie dyskutują więc o poważnych, filozoficznych dylematach i problemach właściwych na przykład socjologicznej fantastyce naukowej, ale posługują się prostym językiem. Dzięki temu powieść z pewnością trafi do każdego odbiorcy, bez względu na doświadczenia w obcowaniu z fantastyką naukową. Nie ma tutaj kompetencyjnej bariery w postaci skomplikowanej terminologii fachowej, czy meandrów nauki. Dlatego ta książka to trochę egzotyczny, acz niezwykle przyjemny i skuteczny w swej formule mariaż. Z jednej strony mamy bardzo poważne kwestie moralne i filozoficzne, a z drugiej prosty język, którym owe kwestie są czytelnikowi przybliżane.  

Ponadto powieść eksploruje koncept platońskiej utopii, którą cechuje to, że drogą do szczęścia i powodzenia jednostek jest umiłowanie wiedzy i edukacji. Zdaniem Platona, edukacja powinna być przez władzę traktowana jako środek do osiągania najwyższego dobra, ponieważ dobre wykształcenie równa się dobrym obywatelom i władcom-filozofom, a więc mądrym przywódcom, którzy poprowadzą kraj wprost w złote wieki i erę oświecenia. Co więcej – każdy obywatel powinien obrać drogę życiową, która najbardziej odpowiada jego predyspozycjom. Platońskie marzenie przywodzi odrobinę na myśl technokrację, ustrój w którym rządy sprawują naukowcy oraz przeróżni specjaliści. Z powodu obecności myśli platońskiej w utworze, widoczne są w narracji także inne odniesienia do kultury starożytnych Greków, która dla autora z pewnością była dużym źródłem inspiracji, gdyż on sam zdaje się lubować w greckiej tragedii. Nawiązania do starożytnej Grecji objawiają się w imionach niektórych bohaterów. Przykładowo Anax to zdrobnienie od Anaksymandra, żeńskiej wersji imienia Anaksymander. Anaksymander zaś był greckim filozofem. Nauczycielem Anax w powieści jest Perykles. Prawdziwy Perykles między innymi wsławił się przeprowadzając reformy ateńskiej demokracji.  

Z uwagi na istnienie dwóch linii fabularnych – egzaminu Anax i retrospekcji dotyczących Adama Forde’a – powieść oferuje również dwa, równoległe zakończenia, które w pewnym momencie się zbiegają. Nie dosłownie oczywiście, bo obie linie fabularne dzieli wiele lat, ale doskonale autor ukazał, jak losy i decyzje Adama Forde’a wpłynęły na Anax i czasy, w których ona żyje. Zakończenia obu wątków są dobitne, bardzo ryzykownie przeprowadzane, ale działają świetnie i dla mnie były niezwykle zaskakujące.  

Przy „Genezis” nie należy się obawiać przeszkody w postaci rozbudowanej terminologii naukowej, bo takowej tu nie ma. Z tego względu książkę polecam przede wszystkim osobom, które chcą zacząć swoją przygodę z science-fiction. Dla stałych czytelników fantastyki naukowej powieść Becketta może wydawać się odrobinę wtórna, ponieważ sięga po ogrywane wcześniej motywy, ale robi to całkiem nieźle. Ponadto końcowe twisty są chyba jednymi z lepszych, jakie miałem przyjemność czytać. Polecam!   

Źródła
1. Beckett B. Genezis. Poznań, 2010.