Jak
ważne jest dla ciebie twoje ciało? Uważasz, że to ono cię definiuje, jako
człowieka, czy traktujesz je jak skorupę lub narzędzie podporządkowane sile
umysłu? Kochasz ludzi za to, jak fizycznie wyglądają, czy za to kim naprawdę
są? A jeśli to drugie to co faktycznie kochasz? Osobowość? Mózg? Procesy
chemiczne w nim zachodzące? A może tylko kłębowisko osiemdziesięciu miliardów
neuronów? Trudno powiedzieć. Wyobraź sobie teraz, że ciało to tylko powłoka, że
możesz ją zrzucić na wzór węża, który zrzuca skórę i stać się kimś innym. Taki
scenariusz oferuje brytyjski pisarz – Richard Morgan.
Przyszłość.
Dzięki wynalezieniu stosów korowych, które wszczepia się w kark możliwe stało
się zdigitalizowanie świadomości. Osobowość można zapisać, jak na tradycyjnym nośniku,
a zatem powielać, transferować do innych ciał lub więzić w wirtualnym
środowisku. Zabicie ciała nie wiąże się z zabiciem osoby. Żeby zabić człowieka naprawdę
trzeba uszkodzić stos korowy – zniszczyć zapisaną na nim osobowość.
Takeshi
Kovacs był żołnierzem elitarnej jednostki wojskowej na usługach Protektoratu.
Zajmował się pacyfikowaniem planet, które nie chciały zgiąć kolana przed imperialistami.
Wkrótce jednak zdezerterował, zmienił stronę konfliktu i stał się Emisariuszem,
członkiem ruchu oporu. Za popełnione przestępstwa skazano go na karę kilkuset
lat w przechowalni, to znaczy zamrożono jego świadomość. W pewnym momencie
pojawia się szansa: obrzydliwe bogaty biznesmen – Laurens Bancroft – zostaje
zamordowany we własnym domu, ale dzięki kopii zapasowej, udaje mu się odzyskać zarówno
umysł, jak i powłokę. Biznesmen wynajmuje Kovacsa w charakterze prywatnego
detektywa.
„Modyfikowany
węgiel” to sensacyjno-kryminalna powieść osadzona w fantastyczno-naukowej
scenerii. Mnogość elementów fantastyczno-naukowych sprawia, że może być trudno
„Modyfikowany węgiel” przypisać do jakiejś konkretnej kategorii. Po pierwsze
widoczne są w dziele silne wpływy dystopii, a konkretniej mówiąc, cyberpunku. Niezbyt
moralnie dojrzali ludzie, funkcjonują w wielkim mieście, w otoczeniu wysoce
zaawansowanej technologii, która zdaje się, zdominowała każdy aspekt ich życia.
Modyfikacje ciała, przestępstwa komputerowe, morderstwa na ulicach, wirtualna prostytucja,
narkotyki, pokątny handel wszelkimi dobrami, szemrane interesy, rozwarstwienie
społeczne, brak perspektyw innych, niż wstąpienia do gangu, walka o byt na
ulicy – to są elementy cyberpunkowe, które w powieści Morgana można
zaobserwować. Cyberpunk objawia się też na poziomie estetyki: wiecznie siąpiący
deszcz, ociekające nim fasady strzelistych budynków między którymi śmigają
latające samochody, kolorowe neony roztańczone w marszczonych wiatrem kałużach
– nocny portret mrocznej strony miasta, które nigdy nie chodzi spać.
Przy
tym wszystkim „Modyfikowany węgiel” jest też antyutopijny z uwagi na fakt
istnienia stosów, które miały przynieść wielki przełom – sprawić, że ludzie już
nigdy nie będą musieli umierać, że możliwe stanie się „naprawianie psychiki”,
leczenie traum w specjalnie przygotowanej ku temu rzeczywistości wirtualnej. Ale
jak to w antyutopii bywa wszystko to szlag trafił i możliwości stosów zaczęły
być wykorzystywane w wyjątkowo nikczemny sposób. Stały się na przykład możliwe
przesłuchania w rzeczywistości wirtualnej, tzw. wirtualach, do których
transferuje się świadomości przesłuchiwanego i oprawcy. Obie stają się wówczas
programem, który można uszkodzić lub zniszczyć całkowicie, ale nic nie stoi na
przeszkodzie, aby załadować go ponownie. Oznacza to, że w wirtualach można, na
przykład, przez wieki uskuteczniać tortury, a wrażenia z nich płynące są równie
autentyczne, jak doświadczenia ze świata rzeczywistego. Okrutna wizja, ale
doskonale wpisująca się w ten mroczny klimat świata przedstawionego,
naświetlająca jego antyutopijność. Oczywiście ta antyutopijność płynie z
jeszcze z kilku innych elementów, ale przykład z wirtualami wydaje mi się najbardziej
odpowiedni.
Morgan
pisze krótkie rozdziały, a to trochę pomaga w dynamizowaniu akcji. Niemniej początek
powieści nieco się dłuży: poznajemy bohatera, rzeczywistość, w której się
znalazł – jest tu trochę męczącej ekspozycji, trochę retrospekcji, które mają
nadać szerszy kontekst wydarzeniom i sprawić, że lepiej zrozumiemy
protagonistę. Im dalej w las, tym robi się lepiej, opowieść nabiera tempa i
odpowiedniego ciężaru, rysy charakterologiczne postaci stają się coraz
wyraźniejsze, ich motywacje klarowniejsze, a historia coraz bardziej mroczna i
skomplikowana. Intryga kryminalna też daje radę, chociaż nie jestem pewien, czy
namiętni czytelnicy kryminałów nie uznaliby jej za zbyt prostą.
Takeshi
Kovacs natomiast to całkiem sympatyczny zbir, ubrany w schematy rodem z kina noir – ironiczny, twardy, ale w gruncie
rzeczy wrażliwy cynik popalający papierosy, ubrany w długi przeciwdeszczowy
płaszcz. Poza tym jest on subiektywnym, przepełnionym emocjami narratorem,
który wszystkie wydarzenia odbiera niezwykle osobiście. Jego kreacja jest
przekonująca i wyważona. Kovacs nie jest wielkim protagonistą, który pod sztandarem nawołuje do humanistycznej rewolucji, ale też nie jest
całkowitym antybohaterem, który każdemu włoży nóż między oczy za jedno krzywe
spojrzenie. To taki chaotyczny neutralny, mający sprawy wielkiego świata
głęboko w poważaniu, o ile sprawy te nie zaczną imać się jego samego, dba tylko
o swoją skórę. Ponadto Takeshi jest bohaterem, za którym ciągnie się
przeszłość, Kovacs nosi w sobie wiele traum, smutku oraz gniewu. Wszystkie te
cechy nadają my psychologicznej autentyczności i jako-takiej głębi. Schematów
kina noir jednak nie koniec. Miriam
Bancroft – żona zleceniodawcy Kovacsa – wpisuje się w konwencję femme fatale, jest kobietą wpływową,
niebezpieczną, która gotowa jest wykorzystać nieuwagę bohatera i wciągnąć go w
swoje plany.
Całość,
należy dodać, doprawiona jest sporą liczbą wulgaryzmów, które nie pełnią tylko
funkcji antyestetycznej. Rynsztokowe słownictwo, poza tym, że pasuje do klimatu
i obranego przez autora kierunku artystycznego, pokazuje, na jakim poziomie
moralno-intelektualnym jest społeczeństwo w powieści. „Modyfikowany węgiel” ma
jeszcze jedną zaletę, a mianowicie sceny erotyczne, które, choć podkolorowane i
raczej mało realistyczne, nie są żenujące. W literaturze bardzo łatwo o dobór
słownictwa, który prędko zmienia z założenia zmysłową erotykę w kulejącą
groteskę. Morganowi udało się tego uniknąć.
Pomimo
faktu, że powieść jest przesączonym krwawą sensacją i kryminałem, Morgan
znalazł w niej miejsce dla kilku istotnych pytań i dylematów. Pierwsza rzecz,
jaka z „Modyfikowanego węgla” się wyłania to pytanie o tożsamość. Czym ona
jest? Czy w ogóle możemy mówić o własnej tożsamości, podczas gdy możliwe jest
transferowanie osobowości w inne ciała lub konstrukty wirtualne? W jakim
stopniu nasze ciało odpowiada za to kim jesteśmy? Dużym? Małym? Może żadnym?
Może tylko umysł ma udział w tym, co nazywamy tożsamością? Czy wciąż możemy być
sobą, będąc jednocześnie w ciele innej osoby? Z tego dochodzimy do konfliktu –
umysł kontra ciało. W jakim stopniu jest nam potrzebne ciało? Gdybyśmy mogli
istnieć w konstruktach wirtualnych, bez ciał, to czy byśmy chcieli? Myślę, że
warto się nad tym zastanowić. Powieść zarysowuje też konflikt, który rozbija
się o katolicyzm. Katolicy nie akceptują stosów, wierzą, że zdigitalizowanie
świadomości jest wbrew zasadom wiary i obraża boga. Nie akceptują daru, który
dobrze wykorzystany oferuje życie wieczne. Druga strona tego moralnego
konfliktu z kolei uważa, że katolicy jak zwykle ciągną cywilizację w tył. I to
jest druga rzecz, nad którą być może warto się zatrzymać i spróbować rozstrzygnąć,
kto ma rację.
Naturalnie
powieść Morgana nie jest bez skazy. W pewnym momencie powieść narzuca
czytelnikowi niezwykle szybkie tempo. Sprawa Bancrofta troszkę idzie wówczas w
odstawkę, wiodące stają się inne problemy Kovacsa. Dzieje się dużo, na stosunkowo
niewielu stronach, wątki wyrastają jedne z drugich, a wtedy lektura
„Modyfikowanego węgla” staje się doświadczeniem intensywnym. Dla niektórych
odbiorców to może być odrobinkę za dużo, ja czułem się trochę przytłoczony tą
mnogością i koncentracją wątków. Ponadto kreacje niektórych postaci pobocznych
wypadły blado lub odrobinę stereotypowo, ale nie godzi to jakoś mocno w całość.
Powieść
Morgana została zaadaptowana na serial, w mojej opinii, warty polecenia na długie
jesienne wieczory. W rolę Kovacsa wcielił się Joel Kinnaman, natomiast
w rolę porucznik Ortegi Martha Higareda. Zarówno Kinnaman, jak i Higareda
wypadli w swoich rolach, moim zdaniem, bardzo dobrze. I choć serial momentami
rozmija się z powieścią na płaszczyźnie fabuły, uważam, że ma widzowi do
zaoferowania kilka fajnych godzin rozrywki.
Podsumowując:
„Modyfikowany węgiel” to całkiem zgrabnie opowiedziana historia kryminalno-sensacyjna
w cyberpunkowej scenerii, stawiająca pytania o moralny rozwój człowieka na tle
istnienia wysoce zaawansowanej technologii. Powieść Morgana plasuje się na
poziomie fantastyki naukowej, która zdecydowanie nikogo nie obrazi,
niekoniecznie pobudzi do refleksji, ale na pewno zapewni dobrą zabawę.
Źródła:
1. Morgan R. Modyfikowany węgiel. Warszawa, 2017.
Prześlij komentarz
4 Komentarze
Książkę generalnie lubię, ale mam z nią pewien problem. O ile początkowo wydawało mi się, że nie mam do niej żadnych zarzutów, tak im dalej w las tym mniej interesowała mnie cała intryga. To znaczy, nie do tego stopnia, bym była zupełnie znudzona, ale faktycznie, jak piszesz - akcja zaczyna biec naprawdę szybko, co u mnie w połączeniu z dużą dawką nazwisk i faktów daje "wyłączony mózg" i mus powtarzania rozdziałów. XD Zwłaszcza, gdy świat przedstawiony jednak jest dość techniczny, a moje serce należy mimo wszystko do fantasy. Dlatego osobiście wolałam spokojniejszy początek, szczególnie, że sam świat przedstawiony jest naprawdę świetny.
OdpowiedzUsuńA serialowy Kovacs wygląda cudownie. Płaszcze są zawsze super. :D
Witaj ponownie, dzięki za komentarz.
UsuńWyłączony mózg, momentami wydawało mi się, że dokładnie to mi dolega, kiedy na krótko akcja stała się bardziej sensacyjna. I tak, serialowy Kovacs jest super. Czytałaś "Upadłe Anioły" i "Zbudzone Furie"?
Nie i niestety, raczej szybko się za nie nie zabiorę. :( Na półce teraz nie mam, a mam przeczucie, że jutro zgłoszę się po kolejne nowości.
UsuńŚwietnie napisane. Pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuń