Walter
Tevis chyba nie pokładał zbytniej wiary w inteligencję i rozgarnięcie naszego
gatunku. Autor uwiecznił pesymistyczny wizerunek ludzkości, w pewnym sensie
przyrównując ludzi do głupich małp, co uczynił także w swojej późniejszej, ale
bardziej deprymującej powieści „Przedrzeźniacz”. Wynurzenia Tevisa, oscylujące
wokół moralnej i intelektualnej kondycji ludzkości, są tak negatywnie
nacechowane, że trudno stwierdzić, jakoby autor miał na temat ludzi coś dobrego
do powiedzenia.
Thomas
Newton jest humanoidalnym obcym – wywodzącym się z superinteligentnej rasy –
który przybywa na Ziemię i ma jeden cel: ocalić swój własny gatunek. Dzięki
opatentowaniu wynalazków przywiezionych z rodzimej planety Newton prędko zbija
fortunę. Za zgromadzone środki pragnie zbudować statki kosmiczne, którymi
potajemnie przywiezie swoich pobratymców na Ziemię. Antea bowiem, rodzinna
planeta Newtona, wycierpiała wiele złego. Mimo niezwykłej inteligencji Anteańczykom
nie udało się stanąć ponad podziałami i w licznych, długich i krwawych wojnach wyniszczyli
się wzajemnie niemal do cna, redukując własną populację do około trzystu
osobników. W porę jednak zdali sobie sprawę, że stoją u progu zagłady, opamiętali
się i opracowali plan ratunku, który tylko Newton może zrealizować, pchnięty w
stronę Ziemi ostatkami sił i zasobów. Długie, kompleksowe i trudne szkolenie
przygotowawcze nauczyło obcego wszystkiego o stylu życia Ziemian, historii
naszej cywilizacji, a dobra i trwała charakteryzacja ma mu zapewnić
niewykrywalność. Niestety, im dłużej Newton przebywa na Ziemi, tym bardziej odwleka
się jego misja.
Przebywając
na Ziemi Newton wciąż pamięta o swojej misji i swoich rodakach na Antei.
Niemniej, obcując z ludźmi, sam się uczłowiecza. Budzi się w nim
zainteresowanie sztuką, muzyką, książkami, telewizją oraz poezją. W kwestii
sztuki bohater szczególnie umiłował sobie obraz Pietera Bruegela „Pejzaż z
upadkiem Ikara”, który silnie koresponduje z wymową powieści, a w szczególności
z samą postacią Thomasa Newtona. Dzieło malarza utożsamiać ma ludzkie życie,
jego ulotność, niemożność uniknięcia śmierci i obojętność świata na cierpienia
jednostek. Thomas Newton w pewnym sensie jest postacią tragiczną. Obcy wciąż
nosi pod powiekami obraz wojny na swojej własnej planecie, cierpi samotność,
gdyż musiał opuścić wszystkich, na których mu zależało. Pośród ludzi jest
geniuszem, przez co doświadcza wyobcowania, a w miarę upływu czasu traci wiarę
w swoją misję i jej sens. Ponadto nabiera ludzkich słabości, nawyków, a przede
wszystkim odkrywa w sobie zamiłowanie do ginu. Wypadkowa ginu i gnębiących
bohatera problemów przekłada się na uzależnienie od alkoholu. Choć nie jest to
przez autora silnie eksponowane, Newton wewnętrznie cierpi – w samotności i
milczeniu, tak samo jak tonący, przez nikogo niezauważony Ikar z obrazu
Bruegela. I wkrótce Newton całkowicie idzie na dno. Tak samo jak Ikar.
Jest
więc dzieło Tevisa próbą przeanalizowania jednostki wybitnej i dramatu, jaki
pociąga za sobą bycie geniuszem, bo geniusz ten skazuje na samotność i
wyobcowanie. Tevis porusza także problem niemożności poradzenia sobie z
powojenną traumą, obrazuje trudności towarzyszące komuś, kto podejmuje próbę
odnalezienia się w nowym społeczeństwie lub środowisku. Ponadto autor eksponuje
zmagania bohatera z samym sobą i własnymi słabościami.
Nie
zagłębiając się w szczegóły, „Człowiek, który spadł na Ziemię” to opowieść o
kosmicie, który przybył na Ziemię, by ratować swój gatunek i stoczył się w
przepaść. Dzieło Tevisa nabiera jednak wyraźniejszych rysów i głębszej wymowy,
kiedy przyjrzeć mu się bliżej. Z książki przebija przede wszystkim niepokojąca
wizja globalnej anihilacji, która jest efektem prowadzenia wojen, co doskonale
unaocznia się w opowieści Newtona o własnym gatunku i Antei. W trakcie lektury
da się też obserwować niepokojące oznaki tego, że Ziemianie są na całkiem
dobrej drodze do realizacji podobnego scenariusza. Dla bohatera oznaczałoby to
zaprzepaszczenie misji, a także powtórny dramat wojny. Z tego względu Newton,
bogaty w doświadczenia z ojczyzny, stara się też wpłynąć na samych Ziemian, by
uchronić ich przed podejmowaniem złych decyzji, mogących prowadzić do zagłady.
Powieść
wydano w 1963 roku i z tego względu nie sposób nie odnieść prozy Tevisa do
kryzysu kubańskiego (1962), którego przyczyną było rozmieszczenie na Kubie
przez ZSRR pocisków balistycznych średniego zasięgu, bezpośrednio zagrażających
Stanom Zjednoczonym. Powieść Tevisa można więc rozpatrywać jako komentarz na
temat zimnej wojny, podczas której nuklearne piekło wydawało się bliższe niż
kiedykolwiek wcześniej. Konflikt na Ziemi byłby dla Newtona taką samą traumą
jak dla Tevisa trzecia wojna światowa. Można więc domniemywać, że autor w
powieści zawarł swoje obawy przed kolejnym globalnym konfliktem. W obliczu tego
trudno nie rozpatrywać Antei jako alegorycznej Ziemi podczas trzeciej wojny
światowej, która przecież wisiała na włosku, w czasach gdy Walter Tevis pisał
swoją książkę.
W
powieści widoczny jest także wątek ekologiczny. Toczone na Antei wojny siłą
rzeczy doprowadziły do degradacji środowiska naturalnego i transformacji
planety w nieprzyjazne pustkowie, co zmusza Anteańczyków do podjęcia prób odnalezienia
nowego domu. Tyle że z Ziemi nie ma ucieczki, a jako gatunek będziemy musieli
żyć ze wszystkimi konsekwencjami swoich czynów, jeśli wcześniej nie zabiją nas
przypadkowo zainicjowane zmiany w biosferze. Antea i katastrofa ekologiczna, która
tam zaistniała, również – moim zdaniem – stanowi ostrzeżenie oraz formę
komentarza, tym razem na temat eksploatacji środowiska naturalnego, powodowania
zanieczyszczeń i przyczyniania się do wymierania niektórych gatunków.
Powieść
Waltera Tevisa dowodzi także ludzkiej ignorancji na wielu płaszczyznach i
pokazuje, jak ułomnymi istotami jesteśmy. Najlepszym tego przykładem jest chyba
scena, kiedy po odkryciu prawdziwej tożsamości Newtona jest on poddawany różnym
badaniom przez lekarzy z CIA i FBI. Ostatnim badaniem w FBI ma być prześwietlenie
czaszki Newtona przy pomocy promieni rentgenowskich. Tyle że oczy Newtona widzą
promienie rentgenowskie i są na nie wyjątkowo wrażliwe. Lekarz, mimo podpartych
argumentacją protestów bohatera, siłą przeprowadza badanie i doprowadza do
tragedii, bo promienie rentgenowskie wypalają Newtonowi oczy. Ta scena jest
moim zdaniem koronnym dowodem na to, że niewiele różnimy się od małp bawiących
się odbezpieczonym granatem.
Epizodycznie
omówiony w powieści wątek zrujnowanej wojną Antei unaocznia też, że dopiero całkiem
realna wizja całkowitego wymarcia cywilizacji stała się bodźcem do pojednania. Interpretować
to można jako przytyk do naszej krótkowzroczności i wysokiego potencjału w
sztuce niszczenia absolutnie wszystkiego, czego się tkniemy – nawet siebie
nawzajem.
Akcja
powieści rozgrywa się na przestrzeni lat 1985-1990, a tekst podzielono na trzy
części, oznaczone sugestywnymi tytułami. W części pierwszej poznajemy bohatera,
jego zadanie i determinację. W drugiej występuje etap pewnej stagnacji, widoczny
jest proces rodzącego się przywiązania do Ziemi i osobistego dramatu bohatera. Część
ostatnia w ciężki, gorzki i pesymistyczny sposób zamyka opowieść, gdzie Newton
jawi się zaledwie jako cień osoby, którą był kiedyś.
W
trakcie lektury dają się bardzo wyraźnie zaobserwować zmiany, które zachodzą w
psychice głównego bohatera. To, jak ze zdeterminowanego, by ocalić swój gatunek,
człowieka czynu, stacza się w pozbawiony chęci, zapijaczony, zrezygnowany wrak.
Dzieje się to w dużej mierze za sprawą ludzi. My, tu na Ziemi, musimy być
naprawdę bardzo zdolni, skoro nawet pochodzącego z wyższej rasy, superinteligentnego
kosmitę doprowadziliśmy do moralnego upadku. I to też wydaje się częścią
przesłania tej powieści: że ludzie zdołają zrujnować absolutnie wszystko. Nawet
istotę wyższą. W powieści Waltera Tevisa teza ta nie jest przedstawiona jako
śmiesznostka, tylko prawdziwy, budzące skrajne emocje dramat głównego bohatera,
którego śledzenie może być bardzo bolesne.
Podsumowując:
„Człowiek, który spadł na Ziemię” to bardziej opowieść o ludziach i naszych
ułomnościach niż o kosmicie, który stara się ocalić swój gatunek, ale wkrótce
ulega degradującemu wpływowi ludzkiej cywilizacji. Oczywiście ten drugi wątek
również jest obecny i rysuje się jako niezwykle ważny, ale będąc po lekturze
powieści „Przedrzeźniacz”, śmiem twierdzić, że autorowi bardziej zależało na ukazaniu,
jak zacofani i głupi jesteśmy, a narzędziem ku temu było sportretowanie dramatu
kosmity, który kroczy ku przepaści, popychany do upadku przez ludzkie
dysfunkcje.
„Człowiek,
który spadł na Ziemię” w mojej opinii reprezentuje socjologiczny nurt
fantastyki naukowej, ponieważ obrazuje – w dość nietypowy sposób – spotkanie
dwu cywilizacji na płaszczyźnie kulturowej i społecznej. Ponadto Walter Tevis
obnaża i ostro krytykuje niemal wszystkie wady naszej cywilizacji i zestawia ją
z cywilizacją Antei. I to wszystko na mniej niż dwustu stronach.
Sięgając
po tę książkę, należy być gotowym na dużą dawkę negatywnych emocji: smutku,
samotności i melancholii, pomimo że Walter Tevis miał dar do opowiadania o
tragicznych wydarzeniach w bardzo humanistyczny, delikatny sposób. Obok tego
tytułu żaden fan gatunku nie powinien przechodzić obojętnie.
Betowała Sandra z http://bohater-fikcyjny.blogspot.com/
Źródła
1. Tevis W. Człowiek, który spadł na Ziemię. Warszawa, 2017.
2. https://en.wikipedia.org/wiki/The_Man_Who_Fell_to_Earth_(novel)
3. https://en.wikipedia.org/wiki/Walter_Tevis
Betowała Sandra z http://bohater-fikcyjny.blogspot.com/
Źródła
1. Tevis W. Człowiek, który spadł na Ziemię. Warszawa, 2017.
2. https://en.wikipedia.org/wiki/The_Man_Who_Fell_to_Earth_(novel)
3. https://en.wikipedia.org/wiki/Walter_Tevis
Prześlij komentarz
5 Komentarze
Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDzięki pozdrawiam również!
UsuńJestem pod wrażeniem. Bardzo fajny artykuł.
OdpowiedzUsuńCiekawy artykuł. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo, wszystkiego dobrego!
Usuń