Eden
to zimna, wiecznie spowita mrokiem planeta, do której nie dociera światło
żadnej gwiazdy. Na jej powierzchni próbuje przetrwać pięciuset trzydziestu
dwóch członków społeczności nazywanej Rodziną. Kilka pokoleń wcześniej pięcioro
astronautów odwiedziło Eden i ze statku Buntownik zeszło Lądownikiem na
powierzchnię planety. Lądownik jednak uległ bliżej nieokreślonemu uszkodzeniu i
tylko trójka z nich mogła powrócić nim na Buntownika, a na jego pokładzie dalej
na Ziemię. Powracający na rodzinną planetę obiecali jednak przysłać z Ziemi
pomoc i uratować porzuconych towarzyszy – kobietę i mężczyznę.
Członkowie
Rodziny są potomkami pary astronautów, którzy kilka pokoleń wcześniej zmuszeni
byli zostać i żyć w mrokach Edenu, bo obiecany ratunek nigdy nie nadszedł, ale
opowieści o Ziemi i astronautach przetrwały. Na pamiątkę lądowania w dolinie
zbudowano kamienny krąg, a wokół niego wyrosła złożona z wielu szałasów osada.
Samą dolinę otaczają wysokie i mroźne góry, których nikt nigdy nie przebył,
zwane Śnieżnym Ciemnem.
Powieść
oferuje pierwszoosobową narrację polifoniczną. Głównymi bohaterami są John z
klanu Czerwonióchów oraz Tina z klanu Kolczaków, choć narracja toczy się z
perspektywy jeszcze kilku postaci pobocznych. Są oni członkami Rodziny, którzy
niedawno weszli w dorosłość i łączy ich dość surowa przyjaźń. Wkrótce John
złamie prawa Rodziny, rozbije ją i całkowicie zmieni bieg historii, a także
dowie się szokującej prawdy o swojej planecie.
Dzieło
Chrisa Becketta można rozpatrywać na większej ilości płaszczyzn niż przeciętną
książkę. Poza oczywistymi warstwami – wykreowanych bohaterów, stylu, narracji,
czy tempa akcji – wkrada się tutaj nad wyraz oryginalna warstwa językowa,
kulturowa i socjologiczna, ponieważ życie mieszkańców Edenu jest o wiele
bardziej skomplikowane, niż mogłoby się na pierwszy rzut oka wydawać.
Na
pochwałę zasługuje przede wszystkim aspekt światotwórczy. Chris Beckett nie
tylko wykreował oryginalne miejsce akcji, ale też postarał się przedstawić je wiarygodnie
jako dowód zupełnie innego toku ewolucji. Widać, że autor zadał sobie pytanie,
jaki kierunek mogłoby obrać życie na pozbawionej cyklu dnia i nocy planecie. Mimo
braku światła słonecznego, na Edenie istnieją zróżnicowane rośliny i zwierzęta
i naturalnie są one odmienne od ziemskich, choć autorowi nie udało się uniknąć
pewnych uproszczeń w tej materii. Edeńskie rośliny emitują światło i ciepło, a
ich plony są jadalne, co w dużej mierze pomaga mieszkańcom planety przetrwać, a
opisy fauny i flory to pokaz doskonałych umiejętności literackich w zakresie operowania
światłem i cieniem.
Technologicznie
Edeńczycy tkwią w czymś zbliżonym do epoki kamienia – umieją rozniecić ogień, żyją
ze zbieractwa i łowiectwa, potrafią wytwarzać nieskomplikowane kamienne
narzędzia, broń z kości, ubrania ze skór zwierząt, obrabiać drewno i budować
proste łodzie do pływania po jeziorach, lecz nie żeglowania po morzach. Z
opowieści o astronautach znają metal, ale nie potrafią go na Edenie odnaleźć,
ani też nie byliby w stanie go obrobić. Przy tym wszystkim wiedzą, że gatunek
ludzki pochodzi z planety o nazwie Ziemia, na której jest światło, a Rodzina
wzięła się od pary ludzi, którzy spadli z nieba na łodziach pływających między
gwiazdami, ludzi, którzy przebyli kosmos, zeszli na Eden „Lonem Downikiem”
(lądownikiem), mieli „lewizję” (telewizję), py-ront (prąd) „radyjo” (radio) i
mogli wołać nim przez całe niebo. Ponadto mieli szałasy wysokie jak skały
(domy, bloki mieszkalne), a w tych szałasach byłe inne szałasy (pokoje). A gdy
chcieli gdzieś pójść, to wsiadali do auta, które samo jechało na kołach, jak
żywe.
Doskonale
w narracji uwidacznia się zderzenie elementów zaawansowanej ziemskiej cywilizacji
technicznej, podanej niekiedy w formie podań czy legend, ze światopoglądem i
kulturą poddanych regresowi członków Rodziny. Widoczne też jest, jak
zniekształcają się nazwy ziemskich wynalazków, bo Edeńczycy, choć znają ideę
pisma, to są kulturą praktycznie niepiśmienną, nie korzystają z pisma, bo
brakuje im materiału do pisania i przyborów piśmienniczych. W całej
społeczności tylko jedna osoba jako tako potrafi pisać – Sekret Tarka (sekretarka).
Ponadto
w kwestii języka: Edeńczycy nie znają wielu słów, które znali Ziemianie i nie
są to wcale słowa związane z technologią. Dość dobrym i łatwym do
zaobserwowania przykładem jest brak wyrazu „bardzo”. Kiedy Edeńczycy chcą
powiedzieć, że jest bardzo zimno, to wypowiadają słowo „zimno” dwukrotnie.
Jeśli jest jeszcze zimniej, wypowiadają je trzykrotnie. Im więcej razy
powtarzany jest dany przymiotnik, tym silniejsze jest dane zjawisko czy
zdarzenie lub ich oddziaływanie. Niech za przykład posłuży to zdanie: „Nic nie
było o nim wiadomo, tylko że wysoko wysoko, ciemno ciemno i zimno zimno zimno, i
że tam jest źródło wszystkich strumieni…” Powtarzanie przymiotników jest w
pewnym sensie świadectwem tego, jak ubodzy leksykalnie są mieszkańcy Edenu. A z
uwagi na to, że narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, z perspektywy
bohaterów, to sam proces czytania jest niezwykle łatwy.
Przedziwne
rzeczy się dzieją, kiedy prosty język mieszkańców Edenu spotyka ziemską myśl
technologiczną lub kulturę. Ludzie, którym brakuje odpowiedniego słownictwa i
systemu pojęć, na swój prosty sposób próbują opisywać cuda ziemskiej
technologii, jak wyżej wspomniany przykład radia, którym ludzie mogli wołać
przez całe niebo. Ponadto sama powierzchnia mrocznej planety i warunki, jakie
na niej panują, też kształtują to w jaki sposób mieszkańcy Edenu myślą i mówią.
W ich systemie pojęć nie istnieje „dzień”, bo naturalnie na Edenie nie ma
światła gwiazdy. Słowo „dzień” zastąpiło słowo „wstanie”, oznaczające
wybudzenie ze snu. Odkrywanie językowego wszechświata mieszkańców Edenu stanowi
dziwaczne, acz bardzo interesujące doświadczenie.
Autor
popisał się również na płaszczyźnie kulturowo-socjologicznej, opisując w sposób
bardzo szczegółowy zasady, na jakich funkcjonuje Rodzina. Znajdziemy w książce
Becketta mnóstwo wzmianek o zwyczajach, tradycjach, hierarchii społecznej,
obowiązkach i obrzędach. Dowiadywanie się, jak działa ta społeczność, jest
równie interesujące, co zagłębianie się w oryginalną warstwę językową. W
związku z tym czytanie „Ciemnego Edenu” jest unikatowym doświadczeniem czytelniczym.
Beckett
nie przeoczył też kwestii genetycznych. Ze względu na niską pulę genów – fakt,
że wszyscy mieszkańcy Edenu wywodzą się od jednej pary – pośród członków
Rodziny częste są mutacje genetyczne, różnorakie defekty fizyczne i psychiczne
oraz poronienia. Kwestie te również przedstawione zostały przez autora w
szerszym kontekście społecznym i psychologicznym. W Rodzinie panuje całkowita
wolność seksualna, ale to kobiety decydują, z kim chcą się ślizgać (uprawiać
seks). Niepełnosprawni i zdeformowani nie cieszą się powodzeniem wśród zdrowych
członkiń Rodziny, a więc mężczyźni ci spychani są poniekąd na margines. Wolność
w relacjach seksualnych skutkuje też tym, że zawsze wiadomo, kto jest matką,
ale ojcem już niekoniecznie. „Instytucja” ojca prawie nie funkcjonuje.
Autor
w pewnym sensie sięgnął po temat kulturowej, socjologicznej i technologicznej
apokalipsy, wynikającej z cichego i niewidzialnego załamania się filarów człowieczeństwa
wskutek konfrontacji istot ludzkich z obcym, dzikim i skrajnie nieprzyjaznym środowiskiem. Innym
problemem poruszanym przez „Ciemny Eden” są przemiany społeczne i kulturowe na
tle rosnącego znaczenia postępowości oraz coraz słabszego przywiązania do
tradycji. Przemyślenia młodego głównego bohatera – którego postępowanie można
często nazwać makiawelicznym – oscylują wokół tematu nowe kontra stare i
wkrótce prowadzą do śmiałych czynów, a te zaś do szeregu tragicznych wydarzeń,
które potrząsną zbudowaną na zasadach fundamentalizmu Rodziną. Autor nie
zabiera jednak głosu w konflikcie nowe – stare, nie wartościuje, nie narzuca
swojego punktu widzenia, dając czytelnikowi dużą swobodę.
Za to w dość trafny sposób Beckett krytykuje model patriarchalny. Po pierwsze podaje w wątpliwość moralność postępków głównego bohatera. Postępki te, choć podparte są szlachetnymi motywacjami, są złe i egoistyczne. Ponadto na dalszym etapie opowieści autor konfrontuje dwie męskie, silne sylwetki, reprezentujące destrukcyjne postawy. Krytykę patriarchatu można właściwie zamknąć w jednym, ale bardzo dobitnym zdaniu, które wypowiada jedna bohaterek: „Uważajcie na mężczyzn, którzy chcą ze wszystkiego zrobić historię, która jest tylko o nich i o nikim innym.”
Za to w dość trafny sposób Beckett krytykuje model patriarchalny. Po pierwsze podaje w wątpliwość moralność postępków głównego bohatera. Postępki te, choć podparte są szlachetnymi motywacjami, są złe i egoistyczne. Ponadto na dalszym etapie opowieści autor konfrontuje dwie męskie, silne sylwetki, reprezentujące destrukcyjne postawy. Krytykę patriarchatu można właściwie zamknąć w jednym, ale bardzo dobitnym zdaniu, które wypowiada jedna bohaterek: „Uważajcie na mężczyzn, którzy chcą ze wszystkiego zrobić historię, która jest tylko o nich i o nikim innym.”
„Ciemny
Eden”, mimo bycia bardzo dobrą książką, doskonałym studium
socjologiczno-kulturalnym poddanej regresowi ludzkiej cywilizacji, nie jest
przyjemną lekturą, bo opowiedziane przez autora wydarzenia w dużej mierze są smutne,
przytłaczające lub wręcz tragiczne. Powieść Becketta doskonale wpisuje się w skłaniający
do refleksji nurt socjologicznej fantastyki naukowej.
Autorem
polskiego – moim zdaniem bardzo udanego – przekładu jest Wojciech Próchniewicz.
„Ciemny Eden” zdobył nagrodę imienia Arthura C. Clarke’a w kategorii najlepsza
powieść sci-fi (2013). Książka
znakomicie przyjęła się w Wielkiej Brytanii, trochę gorzej w Stanach
Zjednoczonych. W Polsce ukazała się w ramach serii „Uczta Wyobraźni”
Wydawnictwa MAG. Historia planety Eden rozplanowana jest na trzy tomy. Kiedy
piszę te słowa, drugi tom, „Matka Edenu”, został już wydany, a trzeci, „Córka
Edenu”, najprawdopodobniej znalazł się już w planie wydawniczym.
„Ciemny
Eden” to znakomita socjologiczna fantastyka naukowa, eksplorująca temat w nieco
odmienny sposób. Powieść nie zabiera nas w przyszłość, jak większość utworów,
lecz poniekąd w przeszłość, bo oferuje czytelnikowi obserwacje życia poddanej
regresowi cywilizacji. Zestawia tę cywilizację z pamięcią o Ziemi i jej
technologią.
To
lektura dla osób, które ponad wartką akcję cenią sobie język, aspekt
światotwórczy i wątki kulturowo-socjologiczne. Czytelnicy spragnieni solidnej
intelektualnej rozrywki, refleksji, wymagający od autora wiarygodności i
pomysłowości powinni poważnie się zastanowić nad sięgnięciem do twórczości
Becketta, bo ta powieść oferuje znakomite doświadczenie czytelnicze i zostaje w
pamięci bardzo długo.
Betowała Sandra z http://bohater-fikcyjny.blogspot.com/
Źródła
1. Becket C. Ciemny Eden. Warszawa, 2014.
2. https://en.wikipedia.org/wiki/Dark_Eden_(novel)
Prześlij komentarz
4 Komentarze
Czytałem tę książkę dobre kilka lat temu i na mnie również wywarła ona b. dobre (czy raczej: dobre dobre) wrażenie. Mnie najbardziej przypadł do gustu wątek związany z cywilizacyjnym regresem, który ukazuje jak kruchym tworem jest ludzka cywilizacja. Okazuje się, że sama wiedza, zbiór informacji, czy wszelakie bazy danych - kiedy tylko zostaną pozbawione odpowiedniego kontekstu - mogą bardzo szybko przedzierzgnąć się w podania, legendy, mity, a więc coś abstrakcyjnego, czego nie sposób wykorzystać w codziennym życiu. Ogromnie przypadła mi też do gustu sama nazwa planeta - wg mnie to swoista zabawa (ale i prowokacja), jaką autor proponuje czytelnikowi. Eden, Rodzina, praojciec i pramatka - wszystkie te elementy mocno kojarzą się z biblijnym Rajem oraz Adamem i Ewą. Tym samym Beckett udowadnia, że gdyby bardzo dosłownie potraktować biblijny opis powstania świata, to siłą rzeczy należałoby przyjąć, że cały rodzaj ludzki jest owocem kazirodczego związku :)
OdpowiedzUsuńWitaj ponownie, dziękuję za komentarz.
UsuńKrytyka Becketta, dotycząca chrześcijańskiej wykładni to złoto! Punktowanie biblijnych idiotyzmów to poważna sprawa i gorzka pigułka dla instytucji kościoła i aż dziw, że Beckett nie wywołał jakiejś afery tym metakomentarzem. Zawsze mnie śmieszy, kiedy ktoś w tak prosty sposób potrafi zaorać liczącą sobie 2000 lat religię. Punkt dla autora xD
Ksiażkę uważam za bardzo dobrą, ale widać bardzo silną inspirację "Przełęczą" i "Osadą" Bułyczowa ;) niemniej nie mogę się doczekać przeczytania drugiego tomu
OdpowiedzUsuńWitaj, dziękuję za komentarz.
UsuńWymienionych przez Ciebie pozycji nie czytałem, więc trudno mi się odnieść. Drugi tom historii Edenu ja również posiadam i mam nadzieję, że będzie to równie dobre doświadczenie czytelnicze, co w przypadku "Ciemnego Edenu".