Czy
potrafisz wyobrazić sobie życie w ciemnościach? Czy potrafisz wyobrazić sobie
świat, w którym nad twoją głową zamiast nieba, chmur i słońca jest betonowe
sklepienie, a powietrze jest ciężkie i stęchłe? Czy potrafisz wyobrazić sobie,
że już nigdy nie dotkniesz trawy, nie poczujesz na twarzy ciepła słońca ani
tchnienia wiatru?
„Metro
2033” pomaga wyobrazić sobie takie rzeczy. Jest to postapokaliptyczna opowieść o
tym, jak żądza władzy zniszczyła świat i zepchnęła człowieka do piekła.
Przenosimy się w przyszłość, do Moskwy roku 2033, w którym ocalałe po wojnie
atomowej resztki ludzkości zeszły do tuneli metra, by wieść niemal wegetatywny
tryb życia, zmagając się ze skutkami atomowej zimy, głodem, przenikającym z
powierzchni promieniowaniem, zwierzęcymi instynktami i istotami, które pod
wpływem radioaktywności wyewoluowały ze zwierząt w śmiertelnie niebezpieczne
drapieżniki.
Początkowo
powieść ukazywała się w odcinkach na blogu autora. Czytelnicy pomagali w jej
redakcji i poprzez komentarze przyczyniali się w pewnym stopniu do jej
współtworzenia. „Metro 2033” po raz pierwszy wydano w 2005 roku. Polska
premiera miała miejsce pięć lat później – książka ukazała się nakładem
wydawnictwa Insignis Media. Z rosyjskiego przełożył Paweł Podmiotko. Autorem
książki jest rosyjski dziennikarz, publicysta, korespondent wojenny i radiowiec
– Dmitry Glukhovsky, człowiek zafascynowany moskiewskim metrem i jego
tajemnicami.
Dmitry
Glukhovsky wykreował oryginalny świat, mimo że temat nuklearnej zagłady już wielokrotnie
podnoszono w literaturze. Nowością w tym przypadku jest ambitny pomysł z
osadzeniem akcji w tunelach metra, gdzie każda stacja lub cała nitka to
maleńkie i przeludnione państewko posiadające własną ekonomię, żołnierzy,
drezyny albo monopol na jakieś dobro.
Bohaterem
opowieści jest młody mężczyzna, Artem, mieszkający na wysuniętej na północ
stacji WOGN. Od pewnego czasu atakują ją niespotykane dotąd istoty przezwane
przez mieszkańców Czarnymi. Z każdym atakiem obrońcy WOGN-u są coraz słabsi, a
Czarni powoli zaczynają stanowić poważne zagrożenie dla całego metra. Artem
zostaje wysłany w podróż, by zanieść ostrzeżenie o intruzach do serca tego
podziemnego świata. Ciekawym pomysłem jest dodanie do książki planu
moskiewskiego metra, który pozwala na prześledzenie wędrówki bohatera.
Stylowi
autora niewiele można zarzucić, za czym niewątpliwie stoi praktyka dziennikarska.
Od strony warsztatowej „Metro 2033” to całkiem dobry kawałek tekstu, choć
niektóre opisy momentami się dłużą, a przy tym niewiele wnoszą do fabuły, stąd
można by je nieco zwinąć, aby trochę zdynamizować tekst.
Powieść
ma interesujący i gęsty klimat. W miarę czytania kolejnych zdań, ciasne,
chłodne i mokre tunele metra stają są niemal namacalne, a poczucie zagrożenia
nie opuszcza czytelnika nawet na moment, kiedy Artem wkracza do korytarzy
między stacjami. Ponadto w wielu sytuacjach górę biorą zwierzęce instynkty,
które w cywilizowanym świecie trzymamy w ryzach. W zrujnowanym wojną świecie z
powrotem dochodzą one do głosu.
Poza
tym w metrze nie brakuje wszelkiej maści zwyrodnialców, fałszywych proroków i obłąkańców.
Nie zabrakło również anomalii (notabene
wywodzących się z „Pikniku na skraju drogi” Strugackich), będących popularnym
motywem w tego typu literaturze, mutantów i szczypty spirytualizmu, który
prowadzi na ścieżkę ukojenia duchowego lub spycha w świat irracjonalizmu i
wiedzie do szaleństwa.
Autorowi
udało się również odwołać do pierwotnych lęków człowieka. Bowiem od zarania
dziejów ludzie obawiali się ciemności i tego, co w niej mogło czyhać. W
tunelach jedynym źródłem światła są latarki na baterie, które trzeba oszczędzać
i mądrze nimi gospodarować. Poprzez umiejętne operowanie światłem i cieniem,
autorowi udaje się budować atmosferę nieustanego zagrożenia. Opisy polegają nie
tylko na wzroku, ale też na innych zmysłach. Z powodu ciemności panującej w
tunelach, autor silnie skupia się także na tym, co słyszy lub czuje bohater.
Wypada to całkiem plastycznie i niewątpliwie pomaga poczuć klimat ciasnych
tuneli i klaustrofobiczną atmosferę grozy.
Podchodzenie
do tej książki z nieufnością i podejrzeniem, że być może będzie to historia o
obwieszonych bronią twardzielach, którzy ganiać będą po tunelach za potworami i
strzelać do wszystkiego, co się rusza, nie jest wcale takie nieuzasadnione. Zdarzają
się dzieła popkultury, zakotwiczone w konwencji postapokaliptycznej, wybierające
zwartą akcję, operowanie napięciem i zwroty akcji. Nie „Metro 2033”, to nie
jest powieść sensacyjna. Autor starał się sięgnąć głębiej – do wnętrza ludzkiej
duszy, a także psychiki. W powieści nie brakuje filozoficznych i ani trochę
groteskowych dyskursów czy przemyśleń na temat świata, obecnego miejsca oraz
roli człowieka. Jak zawsze wielkie tragedie wypluwają różnorakich szaleńców,
sekciarzy, rzekomych mistyków i zbrodniarzy, nie inaczej jest w świecie
powieści. Nasuwają się też liczne pytania o istnienie Boga albo sens ludzkiej
egzystencji. W tym wszak leży potęga drzemiąca w postapokaliptycznych wizjach –
tutaj całkiem dobrze wykorzystana.
Na
to, że „Metro 2033” czyta się bardzo dobrze, wpływa również kreacja głównego
bohatera. Artem nie jest żołnierzem ani zabijaką tylko zwykłym chłopakiem,
nieznającym jeszcze dobrze życia, trochę naiwnym, mającym swoje lęki i
słabości. Jego pospolitość i – wydawałoby się – proste zadanie, które przed nim
postawiono, sprawia, że to protagonista wiarygodny i dający się lubić. Czytając
o nim nie nabierzemy przekonania, że wyjdzie z każdej opresji bez szwanku lub w
mig poradzi sobie z danym problemem. Autor ustrzegł się idealizacji Artema,
który w efekcie jest podobny do każdego z nas, a to pozwala szybko zbliżyć się
do tej postaci.
Kreacja
Artema zostaje wystawiona na ciężką próbę, kiedy wychodzi on z metra na
powierzchnię. Na ten moment autor przygotowywał czytelnika dość długo. Pisarzowi
dobrze udało się ująć emocje człowieka, który od ponad dwudziestu lat żyje w
ciemności i nagle wychodzi na powierzchnię, gdzie uderza go rozległa
przestrzeń, pierwszy raz widzi niebo, chmury, doświadcza tego, jak kiedyś mogło
wyglądać życie – tak odmienne od jego własnego.
Nim
jednak dojdziemy do tego momentu, trzeba przebrnąć przez nieco toporny
początek, gdzie dopiero wprowadzani jesteśmy tego ponurego, ciasnego i
niebezpiecznego świata, w którym obowiązuje prawo silniejszego. Dla czytelników
nielubiących rozciągniętych początków i ekspozycji może stanowić to pewne
wyzwanie. Niemniej wydaje się, że bez tego nie udałoby się dobrze wprowadzić
czytelnika w nastrój powieści i wyjaśnić, jak funkcjonują poszczególne elementy
uniwersum.
„Metro
2033” przez wielu określane jest jako „odgrzany kotlet”, bo przecież tematyka
nuklearnej zagłady poruszana była wielokrotnie. Z tym zarzutem można się
częściowo zgodzić. Owszem, temat był podnoszony wielokrotnie, lecz usadowienie
akcji w tunelach metra wydaje się czymś nowym, delikatnym powiewem świeżości w
tej tematyce.
Pewne
wątpliwości może budzić otwarte zakończenie, które dawało nadzieję na sequel. Ten istotnie się pojawił, ale „Metro
2034” było książką znacznie gorzej pomyślaną i o wiele słabszą. Byłoby lepiej,
gdyby autor uwinął się z zakończeniem „Metro 2033” w ten sposób, aby
zasygnalizować, że żadnego „Metro 2034” nie będzie. „Metro 2034” zabiło wiele
miłych wrażeń, jakie miałem po lekturze pierwszej powieści z tego uniwersum.
Warto
przy okazji omawiania tej powieści wspomnieć o Projekcie Uniwersum Metro 2033, którego
stworzenie zainicjował sam Dmitry Glukhovski. Projekt zrzesza pisarzy
osadzających akcję swych dzieł w tym samym uniwersum i podobnym czasie, ale w
różnych częściach świata. W Polsce w ramach tego projektu ukazało się
kilkanaście powieści, a pośród autorów są również Polacy. Wyrażając
zainteresowanie tym przedsięwzięciem, należy jednak zachować pewną ostrożność,
bo niektóre historie to po prostu nędze popłuczyny po udanym debiucie autora
„Metro 2033”.
Choć
otrzymało nagrodę Europejskiego Stowarzyszenia Science Fiction za najbardziej
obiecujący debiut (2007), „Metro 2033” z pewnością nie zasługuje na miano
arcydzieła literatury, ale nie można odmówić tej książce dobrych momentów,
ciekawych postaci, dość nowatorskiego podejścia do przerabianego już
wielokrotnie wcześniej tematu i kilku innych zalet. Powieść ta raczej nie
zachwyci kogoś, kto literaturę sci-fi mierzy miarą braci Strugackich, zagłębia
się w socjologiczne aspekty fantastyki naukowej Stanisława Lema czy ceni brawurowe
popisy literackie Phillipa K. Dicka, ale może się spodobać. Umieścić ją można
gdzieś pomiędzy literaturą młodzieżową a literaturą dla dorosłych, choć
zdecydowanie bliżej tej książce do młodzieżówek. Jak na debiut jest to całkiem
przyzwoita fantastyka, niewątpliwie zasługująca zarówno na wszystkie ostre
słowa krytyki, jak i wyrazy zachwytu ze strony czytelników.
Betowała Sandra z http://bohater-fikcyjny.blogspot.com/
Źródła
1. Glukhovski D. Metro 2033. Kraków, 2010.
2. Glukhovski D. Metro 2034. Kraków, 2010.
3. https://en.wikipedia.org/wiki/Metro_2033
4. https://www.goodreads.com/book/show/6667916-metro-2034
5. https://www.goodreads.com/book/show/17274667-metro-2033?from_search=true
5. https://www.goodreads.com/book/show/17274667-metro-2033?from_search=true
Prześlij komentarz
6 Komentarze
Mam sentyment do tej książki, który wyjaśnić trzeba pewnym rzutem historyczno-społecznym na moje czasy licealne. W tamtym czasie zaczynała się wojna na Ukrainie, trwała arabska wiosna, a ja ze znajomymi zaczęliśmy zdawać sobie z tego wszystkiego sprawę jako istoty już prawie rozumne. W naszym mieście jest ośrodek szkoleniowy NATO, wielu z nas było dziećmi żołnierzy, przez to często chodziły plotki, że coś się dzieje, że będzie jakaś mobilizacja związana z Ukrainą, że są jakieś tajne przygotowania. Bardzo nas to wciągało i zmuszało do przyjmowania do świadomości wizji świata, który nie jest tak bezpieczny i cywilizowany, jak nam się dawniej zdawało. Wtedy mieliśmy straszną fazę na "Metro 2033" właśnie, książka ta jakby idealnie wpasowała się w nasz niepokój i poruszenie. Dlatego bardzo dobrze ją wspominam, głównie przez pryzmat wszechogarniającej ciemności i niepewności. Czytałam kolejne części, i to już nie było to samo, chociaż "Metro 2035" wydawało mi się jakby dojrzalsze od poprzednich. Natomiast z samego Uniwersum przeczytałam kilka książek i znudziłam się, w większości były słabe.
OdpowiedzUsuńWitaj, dziękuję za komentarz.
UsuńJa czytałem "Metro 2034" i trylogię światła Andrieja Diakowa i te książki były niezwykle rakotwórcze. Potem nigdy więcej nie spróbowałem nic z uniwersum metra, bo szkoda mi życia. :)
Wciąż nie mogę sobie wybaczyć, że nie przeczytałam tej książki. Prawie dwa lata temu na szalonej wymianie książkowej podczas targów w Krakowie udało mi się chwytać ,,Metro 2034" i z jakiegoś powodu byłam przekonana, że jest to pierwszy tom. Od tamtego momentu minęło sporo czasu, a ja wciąż nie kupiłam ,,Metra 2033", mimo że tak bardzo chciałabym je przeczytać. Intryguje mnie szczególnie to sięganie do ludzkiego wnętrza i refleksje nad miejscem człowieka na świecie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
BOOKS OF SOULS
Witaj, dziękuję za komentarz!
UsuńMyślę, że "Metro 2033" warto poznać, to jedna z ciekawszych książek postapo ostatnich lat. Wiadomo, nie jest jakaś wybitna, ale też nie obraża inteligencji czytelnika. Komuś, kto nałogowo czyta sci-fi bym jej nie polecił. Jeśli nie czytasz nałogowo fantastyki naukowej a jesteś spragniona ciekawej i momentami mrocznej przygody, to myślę, że warto spróbować!
Dzięki!
Metro Glukhovsky'ego (kurczę jak to się śmiesznie odmienia, Głuchowski ładniej brzmi) nawet mi się podobało, ale jak dla mnie Artem za dużo filozofował i te fragmenty strasznie mi się dłużyły. Z tego uniwersum nie czytałam za wiele, ale znacznie bardziej podoba mi się styl pisania Denisa Szabałowa. Bardziej mnie wciągnęło i była akcja. Na celowniku mam jeszcze trylogię Diakova, ale to się jeszcze zobaczy jak wyjdzie :)
OdpowiedzUsuńA mnie się właśnie filozofowanie Artema podobało :)
UsuńTrylogia Diakowa, chciałbym zapomnieć, że czytałem te książki, takie były złe, głupie, niespójne. Odradzam. Wisi u mnie na blogu spoilerowy tekst na temat pierwszego tomu "Do światła", punktujący wady tej historii. Jeśli jednak się zdecydujesz przeczytać trylogię światła to konieczne, napisz mi proszę, swoje wrażenia :)