Ma kształt pierścienia o szerokości 1 600 000 i średnicę 300 000 000 kilometrów – czyli tyle ile orbita Ziemi i obraca się ze stałą prędkością 1200 km/s wokół macierzystej gwiazdy. Jego ruch obrotowy generuje ciążenie podobne do tego panującego na naszej planecie. Powierzchnia jest przyjazna dla wszelkich form życia i jest trzy miliony razy większa od całkowitej powierzchni Ziemi. Wewnątrz atmosfera utrzymywana jest przez mierzące 1500 kilometrów ściany. Zbudowany jest z niezidentyfikowanych materiałów, które mają odporność na rozciąganie większą o kilkanaście rzędów wielkości, niż jakakolwiek znana ludzkości substancja. Nie wiadomo kto go zbudował. Nie wiadomo w jakim celu.

Tajemniczy obiekt to hipotetyczna megakonstrukcja, sztuczny świat, główny „bohater” fantastyczno-naukowej powieści pod tytułem „Pierścień”, która otwiera cykl „Opowieści ze znanego kosmosu”. Za dzieło odpowiedzialny jest amerykański pisarz – Larry Niven. „Pierścień” to chyba najgłośniejsza i najbardziej uznana powieść tego autora.

Książka po raz pierwszy została wydana w 1970 roku i prędko zdobyła uznanie pośród czytelników oraz poklask innych pisarzy sci-fi. Poza ogólnym uznaniem zarówno kolegów po fachu jak i zwykłych czytelników, powieść uhonorowano trzema prestiżowymi nagrodami; amerykańską nagrodą Hugo (1971), przyznawaną co roku przez uczestników Worldconu, jednego z najstarszych albo i nawet najstarszego konwentu fantastyki, nagrodą Locusa (1971), którą przyznają czytelnicy ów magazynu oraz nagrodą Nebula (1971). Nią obdarowuje Stowarzyszenie Amerykańskich Pisarzy Fantasy i Science Fiction.

Larry Niven zadebiutował opowiadaniem The Coldest Place (1964). Inne jego opowiadanie Neutron Star zostało nagrodzone wspomnianą wyżej nagrodą Hugo (1967) i Locusem (1999). W Polsce uświadczyliśmy trzech wydań książki „Pierścień”. Kolejno w 1991 roku wydało ją wydawnictwo Amber w przekładzie Arkadiusza Nakoniecznika, następnie w tym samym przekładzie Prószyński i S-ka w roku 1999 oraz wydawnictwo Solaris w roku 2010, ale już w innym przekładzie, przygotowanym przez Patryka Sawickiego.

Akcja powieści osadzona jest w odległej przyszłości, gdzie możliwe są efektywne podróże międzygwiezdne, a ludzkość prowadzi pokojową koegzystencję z kilkoma innymi gatunkami inteligentnych i cywilizowanych istot.

Głównym bohaterem jest Louis Wu, nieco znudzony życiem, liczący sobie dwieście lat człowiek, zapalony podróżnik i dyplomata. Pewnego dnia odwiedza go Nessus – lalkarz (w przekładzie Nakoniecznika lalecznik), dwugłowy przedstawiciel pokojowej, samozachowawczej i płochliwej rasy trójkopytnych roślinożerców. Nessus oferuje Louisowi odmianę w postaci podróży w dotąd nieeksplorowany obszar kosmosu. W wyprawie mają wziąć udział jeszcze dwa indywidua; Teela Brown dwudziestoletnia Ziemianka o niesłychanym szczęściu oraz Mówiący-do-Zwierząt – humanoidalny, drapieżny kot z militarystyczno-ksenofobicznymi ciągotami.

Celem podroży okazuje się tytułowy Pierścień, sztuczny świat okalający, niczym wstęga, jedną z gwiazd, mieszczący się poza obszarem znanego kosmosu. Na szereg nasuwających się pytań, dotyczących Pierścienia ma odpowiedzieć organizowana przez Nessusa wyprawa.

Istnieje duża szansa, że osoby zorientowane na fantastykę mniej lub bardziej naukową zetknęły się wcześniej z koncepcją świata pierścieniowego. Możliwe też, że ich oczekiwania względem powieści będą równie wielkie, co sam świat pierścieniowy. Jeśli uzmysłowimy sobie niezwykłość Pierścienia raczej naturalnym będzie, że po autorze oczekiwać będziemy niezapomnianej przygody. Potencjał, jaki drzemie w tak niesamowitym obiekcie jest wręcz namacalny.

Potencjał ten pozostał niewykorzystany bowiem autor nie zdołał podźwignąć własnego pomysłu, który był tak niezwykły, tak oryginalny, obiecywał tak wiele. Dzieło jest oczywiście bardziej fiction niż science, ale raczej nie nasuwa pytań natury – nazwijmy to – „naukowej”, bowiem Niven całkiem zgrabnie przekonuje czytelnika, że Pierścień ma rację bytu. Za to książka boryka się z całkiem sporą ilością problemów technicznych.

Autor miał do wykreowania i poprowadzenia tylko czworo bohaterów i kilka postaci pobocznych. I choć tych głównych jest tylko czworo, to napisani są kiepsko i niewiele można o nich powiedzieć. Każda z postaci ma jeden lub dwa atrybuty ją definiujące. Louis jak na dyplomatę przystało jest człowiekiem raczej ugodowym i poukładanym. Nessus odznacza się błyskotliwością i ewolucyjnie zaszczepioną bojaźliwością, a Mówiący-do-Zwierząt to egoistyczny narwaniec, wymachują bronią w sytuacjach konfliktowych. Teela to po prostu kobieta, której atrybutem jest fakt, że ma niesłychane szczęście.

Dokonywanie uproszczeń charakterologicznych jest dosyć powszechne – szczególnie w popkulturze. Nierzadko w najczęściej filmowej drużynie bohaterów jest ten silny, ten mądry, ten porywczy i kobieta. Teela jako bohaterka jest tak płaska i jednowymiarowa, że aż przykro. W jej wypadku zachodzi sytuacja, w której płeć staje się cechą dominująca i definiującą postać i Niven – świadomie, czy też nie – się tego dopuścił. Byłoby to połowicznie do wybaczenia, gdyby autor w jakiś znaczący sposób rozwijał swoich bohaterów, przypisywał im kolejne cechy, nadawał głębi, pozwalał czytelnikowi lepiej ich poznać w miarę przewracania kolejnych stron. Tymczasem postaciom brak życia, emocji, ekspresji. Niven wyszedł od bardzo stereotypowych etykietek i uznał, że tak będzie w porządku albo nie potrafił dobrze bohaterów rozwinąć. Reakcje postaci na wydarzenia nierzadko okazywały się zbyt powściągliwe, mało realistyczne, a ich wzajemne interakcje oschłe. Jest to dość zaskakujące, kiedy weźmie się pod uwagę fakt, że „Pierścień” właściwie dialogami, a nie aspektem światotwórczym, stoi. Bardziej złośliwy czytelnik mógłby stwierdzić nawet, że powieść jest po prostu przegadana.

Z dwójką bohaterów miałem jeszcze jeden, być może dziwaczny problem. Po pewnym czasie Teela nawiązuje z Louisem dość płomienną relację romantyczną. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie fakt, że Louis jest od niej dziesięć razy starszy. Choć dzięki cudom techniki zachował wygląd i sprawność fizyczną człowieka w sile wieku, to jednak coś się we mnie buntowało. Romans ten wypada jednak dość powierzchownie, jako kiepsko poprowadzony i nie ma on większego wpływu na toczące się wydarzenia.   

Żarliwy obrońca Nivena mógłby jednak rzecz, że w „Pierścieniu” wcale nie chodzi o bohaterów, tylko o niesamowitość świata, że to światu właśnie poświęcono najwięcej uwagi i najwięcej wysiłku włożono w jego wykreowanie. No to przyjrzyjmy się temu światu.  

Moment zetknięcia bohaterów z tajemniczym Pierścieniem obłędnych rozmiarów jest momentem niezwykle ważnym i przez czytelnika wyczekiwanym – ku temu nie ma żadnych wątpliwości. Pierścień zachwyca swoim ogromem i rozbudza ciekawość. Opisy tak monumentalnej budowli, sporządzone przez Nivena, ich dokładność i szczegółowość robią wrażenie i obiecują wiele. Tymczasem Pierścień jest miejscem niezwykle nudnym i zadziwiająco pustym. Po lądowaniu na jego powierzchni, która do złudzenia przypomina Ziemski krajobraz, bohaterowie przesiadają się na latające maszyny i sunąc ponad powierzchnią oddają się niezbyt zajmującym konwersacjom. Owszem – wkrótce natrafiają na mniejsze lub większe osobliwości, ale na tym etapie nie są one już specjalnie interesujące, zaś interakcja bohaterów z otoczeniem przebiega jakby byli oni na wycieczce krajoznawczej, a nie eksplorowali nieznane, potencjalnie niebezpieczne środowisko.  

Kolejne fragmenty opowieści realizowane są leniwie i ociężale, co sprzyja odkładaniu lektury na później. Postępująca z wolna fabuła również nie jest szczególnie porywająca, a sylwetki bohaterów nie ulegają niemal żadnej progresji. Trudno w tej powieści o zwartą akcję – jest jej tyle, co kot napłakał. Jedynym, co może trzymać przy lekturze to tajemnica samego Pierścienia, odpowiedź na pytania, kim są jego budowniczowie, jakie są jego dzieje i tak dalej.

Z drobnostek, liczne literówki rzucały się w oczy, czasem raziły dziwnie brzmiące zdania, choć pewnie większa w tym wina redakcji, a nie pisarza. Sam autor za to ma denerwującą manierę nazywania postaci ich pełnymi imionami i nazwiskami oraz skłonności do tworzenia onomatopej w wykonaniu humanoidalnego kocura, co momentami było straszliwie żenujące.

W tej powieści wiele rzeczy dało się zrobić lepiej. W pierwszej kolejności więcej uwagi należałoby poświęcić postaciom, uczynić je interesującymi dla czytelnika, stopniowo i starannie rozwijać ich wątki. Bohaterowie byliby też bardziej udani, gdyby ograniczyć wprowadzanie dziwacznych ras obcych, ponieważ w wielu scenach wypadali oni karykaturalnie lub żenująco. Wystarczyłoby gdyby ekspedycja składała się na przykład tylko z ludzkich, ale dobrze napisanych bohaterów o konkretnych i konsekwentnie prezentowanych cechach charakteru, nietypowych biografiach i wyraźnych motywacjach.

Żeby niesamowity i niewątpliwie oryginalny koncept autora chwycił, świat Pierścienia musiałby być wypełniony ciekawą zawartością. Tymczasem czytelnik otrzymuje podły substytut tej zawartości. Świat Pierścienia jest więc ogromny, niby fascynujący, ale jednocześnie niezwykle nudny i pusty. Z „Pierścieniem” jest jak z grą komputerową typu sandbox, która przechwala się największym światem przedstawionym, jaki dotąd powstał, a w którym po bliższym przyjrzeniu się, brak treści.

Kiedy coś nie działa w powieści zwykle jest dwoje podejrzanych – autor lub tłumacz. W tym wypadku winę niewątpliwie ponosi autor, bo nie skonstruował interesującej fabuły ani postaci. Czy tłumacz jest w jakiś sposób współwinny – to nie sposób ocenić nie czytając oryginału, bądź innej wersji tłumaczenia, dlatego w tej materii się wstrzymam.  

Mimo napisania niezbyt udanej powieści, Nivenowi udało się na stałe wprowadzić coś nowego do fantastyki naukowej – koncept sztucznego świata pierścieniowego. Pierścień Nivena znalazł swoje miejsce na skali Kardaszewa – naukowej klasyfikacji zaawansowania technicznego hipotetycznych cywilizacji kosmicznych, jako megakonstrukcja, którą zdolna jest zbudować cywilizacja typu drugiego.

Zapoznawszy się z tym, co „Pierścień” rzeczywiście oferuje, rodzi się podejrzenie, że liczne rewelacyjne opinie na temat tej książki to tylko zapętlony ciąg pochlebstw, rozbrzmiewający w środowisku czytelniczym i literackim od lat, wynikający z oryginalnego konceptu, a nie faktycznego popisu umiejętności w składaniu intrygujących historii. Zamiast z arcydziełem mamy do czynienia z niezobowiązującym, wymagającym dużego zawieszenia niewiary, awanturniczo-przygodowym sci-fi, które być może kiedyś robiło wrażenie, lecz dziś raczej nie oferuje przebojowych rewelacji. „Pierścień” mimo występującej miejscami skomplikowanej terminologii jest książką dla młodszych czytelników, których bardziej rajcuje przygoda i dziwaczni obcy, niż klimat opowieści czy unikatowe przesłania i przemyślenia, którymi legitymują się dobre utwory fantastyczno-naukowe.

Źródła
1. Niven L. Pierścień. Stawiguda, 2013.